byłem tak blisko
Na stosie spaliłem dziś ostatnią
nadzieje
A serce jak konar na ogniu sczernieje
To naczynie nie sługa, wybiera okrutnie
By umysł uczucie wyplewił przez kłótnie
Nienawiść narasta wciąż większa na duszy
A niechęć tą w Tobie nic już nie skruszy
Znaleźć ukojenie na twoich dłoniach
Wytrzeć te łzy płynące po skroniach
Horyzont mych marzeń nieubłaganie tonie
Te szanse na życie raz za razem trwonię
Znów pragnień przebiegłość wychodzi przed
szereg
Nie zastąpię jednością moich słów rozterek
I kwiatu potrzeba czasami wytchnienia
Ich płatki jak twoje dotknęły znużenia
I nadszedł ten czas wielkiego patosu
W zamysłach naszych kierunek mego losu
Komentarze (3)
Bardzo, bardzo ładny wiersz - zamyśliłam się
........pozdrawiam
naprawde, nieźle ! Dobry wiersz :)
Żal,ból po utracie przyjażni,wiem,to bardzo boli.W
piękny obrazkowy spoób ukazałeś,że jednak nie każdy
zasługuje na miano przyjaciela.Najlepiej mieć
jednego,a takiego od serca,niż wielu fałszywych-piękny
wiersz.