Całkiem zapomniałem...
Prosił mnie kolega,
Przyniósł nawet flaszkę,
Bym dla Karoliny,
Skomponował fraszkę.
Obraził niebożę,
Użył nawet słowa,
Lecz pragnie kontakty,
Poprawne zachować.
Szkoda mi kolegi,
Żal też Karoliny,
Napiszę, więc szybko,
Zgrabne przeprosiny.
Ale dla kurażu,
Łykłem ociupinę,
Nim fantazji wodze
Dosadnie rozwinę.
Rozgrzało mi serce,
Jeszcze bardziej duszę,
Teraz to szybciutko,
Z tym pisaniem ruszę.
Jeszcze mały łyczek,
Dla dodania siły,
By słowa w wierszyku,
Moc swą wydobyły.
Czeka już kolega,
Karolina nie wie,
Ile jest nadziei,
W rymowanym śpiewie.
Alkohol rozgrzewa,
Podnosi ciśnienie,
Czuję jak pulsuje,
Jak płacze cierpienie.
Ostatnie kropelki,
Zgrabnie wysączyłem,
I na tym pisanie…,
Czegoś… zakończyłem.
Co chciał ten kolega,
Czemu Karolina,
Całkiem zapomniałem,
…To nie moja wina…
Komentarze (5)
aleś ładnie, rytmicznie to wyśpiewał...
:))
Miłej niedzieli Grandzie życzę.
Witaj Grand, tak wygląda piekielna moc zamknięta we
flaszce niby śmiesznie a jednak strasznie, pozdrawiam
na niedzielne popołudnie, Celina:-)głosiku Ci udzielę
i powiem tylko tyle, że po butelce zdarza się tak
zawsze 100/100% i jeśli tak bywa często i gęsto to po
człowieku, chyba że będzie mu dane odbić się od
własnego dna...
:)
:))