Casablanca
Dla wszystkich wielbicieli moich przygód :)
Na ulicy Moniuszki w Zabrzu na koleżankę
czekałem,
lecz przygoda w tym momencie mnie
kompletnie zaskoczyła.
Takich przeżyć to jeszcze nie miałem,
bo gdy świat przed oczami zawirował,
sami posłuchajcie tej historii,
bo wyobraźnia moja przygód mi wcale nie
skąpi:
W Maroku po raz kolejny znalazłem się
wyobraźnia moja mnie znów tu wysłała,
ale nie w jakieś tam dzikie ostępy,
tylko w nad oceaniczne miasto.
Casablanka była to, piękne to miejsce, myśl
mnie taka naszła,
że wyobraźnia wysłała mnie tym razem nad
atlantyckie wczasy.
Obok siebie Łapę zobaczyłem i wzruszyłem
ramionami.
Jest Jaguar, to jest i zlecenie,
ale wcale nie byle jakie,
afrykańską szajkę handlarzy kobietami,
powstrzymać musimy.
Jest zlecenie, jest przygoda.
Pognałem ulicami miasta z cudnymi palmami,
Okrążyłem ostrożnie budynek szajki
handlarzy kobietami.
Łapa również się skradała,
swoją złotą obrożę na sobie miała i blask
słońca nią odbijała,
wszystkich wokoło oślepiała.
Ja z Łukiem i kapeluszem swym,
kryłem się w cieniu,
przed tymi zbójami,
zajrzałem do środka gdzie był wagon z
uprowadzonymi kobietami.
Wielka kotka dyskretnie się tam przebiła,
ja z ukrycia strzelałem do członków gangu,
tak by ich unieruchomić.
Jeden z nich zdołał załączyć bombę i
zaczęło się odliczanie.
Szybko zadzwoniłem po wojsko Maroka,
ale czasu nie było, więc po co ta zwłoka,
ogłuszyłem napastnika z przebitą nogą,
mechanizm bomby otworzyłem,
swój nóż zza pasa wydobyłem i kabelki
wypadły.
Spocony ze strachu,
przeciąłem czerwony kabelek i zegar stanął,
rozbroiłem tę bombę.
Wtedy marokańskie wojsko wpadło
Wszystkich członków gangu powyłapywali,
dziewczyny z moją pomocą rozwiązali i do
ambasady nas zabrali.
Wielka uroczystość potem była,
ambasada Polska medalem złotym mnie i Łapę
odznaczyła.
Na koniec dnia wielka zabawa w afrykańskim
stylu,
każda dziewczyna zatańczyć ze mną
chciała.
Łapę też niejedna piękna panna głaskała…
Wielki murzyn Łapę przytulił
i innego jaguara do niej przyprowadził,
lecz Łapa go odrzuciła,
i rykiem swoim adoratora przegoniła.
Bajecznymi alejami Casablanki się
przechadzałem
i z dziewczynami o wszystkim i niczym
rozprawiałem,
Łapa za nami podążała dumnie w swej złotej
obroży,
co blask miejskich świateł odbijała tak jak
poronień zorzy.
Śmiech, żarty, pocałunki, moc uśmiechu,
szczęście Łapy rozwiało się niczym mgła
i usłyszałem koleżanki wołanie:
– Hej, już jestem, możemy iść.
Opowiedziałem jej w drodze do
hipermarketu, przygodę moją,
a w notesie moim wszystko zgrabnie
zanotowałem.
Z koleżanką na zakupach poszaleliśmy i
nakupiliśmy bardzo wiele, z
czego wielce się wesele.
Pod koniec dnia już w domu swoim i przy
laptopie moim,
w dokumencie przygodę nową spisałem.
By w Internecie podzielić się znów z wami
tymi to cudownymi wydarzeniami.
Więc pozostaje teraz tylko czekanie,
bo nie wiem kiedy nowa przygoda
nastanie…
Czekajcie cierpliwie, przygoda nastąpi,
a z doświadczenia wiecie, że wyobraźnia
moja historii ciekawych nie skąpi.
Do zobaczenia w następnej przygodzie…
Dziękuję za wszystkie głosy, komentarze i cenne rady :) pozdrawiam.
Komentarze (12)
Super! ☺️☘
przyjemnie się czyta, pozdrawiam :)+
Witaj Tomku sarevok, kawał świata z Tobą zwiedzę a
napięcie to wyższe niż na linii WN, hahah...
Dzięki za wgląd w aranżacji z urną:-)))))
zazdroszczę fantazji...
Jak zwykle super opowieść.Pozdrawiam.
Następna ciekawa przygoda która twoja wyobraźnia nie
skąpi
pozdrawiam
O,,dzieje się dzieje ... :) Pierwsza ksiązka moja
...:) Pozdrawiam serdecznie .
Ciekawa historia...i wyobraznia zaszalala :)
Pozdrawiam:)
Poprawiłam ,po wojsko,
Przygoda jak z filmu...
Jestem ze śląska, ale niedługo się przeprowadzam na
północ Polski.
Sercu lżej a duszy raźniej,
mając taka wyobraźnię!
Pozdrawiam!
Jak zawsze rewelacyjnie. To Ty kolego tu z moich
okolic, ze śląska jak jesteś?