cd....Niedokończony obraz....
Jest tak cicho, ciszą ulatuje życie,
czas,
słychać dogasającej świecy tępy trzask,
ostatni blask źrenicy zamyka dzień,
rozpoczyna się taniec nocnych mgieł.
Obleczone w czarny jedwab lustra,
w nich przegląda się rozpacz i pustka.
Długi cień smutku schodzi po schodach,
pajęczynę rozwiesza czarna wdowa.
Obok pianina dziewczyna, kwiaty w
wazonie,
przez szybę wpada srebrny księżyca
promień
i rzuca blask na czarno-białe klawisze,
łamie mrok, zagłusza martwą ciszę.
Idzie zmierzch przez biel sadów, zagląda do
okien,
wtem, muzyki ton wdziera się w duszę
głęboko,
już słyszy "Cztery pory roku"-
Vivaldiego,
tylko dłaczego właśnie to....dlaczego?
Noc tuli jej dłonie obie, wie kiedy jej
usta drżą,
prowadzi jej wzrok ku otwartm drzwiom.
Jak za sprawą wróżki- znikły obawy,
lęk,
zobaczyla jego i usłyszała ciche -
Yesterday.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.