celtycki epizod...
poród był w bólach - przez czterdzieści
osiem godzin
- niebieska akuszerka załamała skrzydła.
Utopił w słowotoku płód nienarodzony
jak Syzyf kamieniem wersami toczył wokół
skalaną ziemią - słowem kradzionym z piór
aniołów
- wstrząsa raz po raz potężny dreszcz
obrzydzenia
nie chce nosić takiego nasienia obłudy
co jak paw chodzi w cudze szaty wystrojony
Wzgardza bytami własną butą wywyższony
fałszywe pojednanie podzwonnym mu będzie
własne pióro stanie się Włócznią
Przeznaczenia
niech nie spojrzy nikomu w twarz
bezwstydnym okiem
… Lugh Lamhfada i tak się narodził oraz
przeżył.
Argo.
Komentarze (4)
Ano właśnie jakoś tak Michale.
Morał z tej historii jest prosty - przeznaczenie jest
równie trudno oszukać, jak uchronić cnotę kobiety
wbrew jej woli.
Nie znam tej historii, ale widać, że nie była łatwa.
Ciekawie:) Musiałam poszukać informacji na temat
tytułowego bohatera w necie.
Przeczytałam legendę i już wiem, że
największym wyczynem Lugha było pokonanie Balora (boga
śmierci, który był jego dziadkiem).
Później wyobraźnia poszła w ruch i interpretacja
zaczęła opierać się na obrazach zza wschodniej
granicy.
Miłej niedzieli Argo:)