Chcę ci wykrzyczeć
Pamięcią sięgam tamtych dni,
kiedy dom z tobą strachem wiał.
Kiedy przez ciebie lałam łzy
a ty gdzieś chlając żeś się śmiał.
Nie miałeś pragnień ani marzeń,
aby o lepsze jutro dbać.
Szukałeś tylko dennych wrażeń,
na knajpę cię nie było stać.
Znalazłeś sobie miejsce w rowie,
albo za rogiem gdzieś cuchnącym.
I chlając z gwinta jak nie człowiek,
w bagnie tarzałeś się śmierdzącym.
Do domu znałeś tylko drogę,
gdy bimbrem mordę zalewałeś.
I żeby w dzieciach wzbudzić trwogę.
a wczesnym rankiem znów znikałeś.
Długie miesiące i długie lata,
rodzinne życie udręką się stało.
dla mnie już prawie był koniec świata,
bolesnych dni wciąż przybywało.
Chcę ci wykrzyczeć zanim odejdę,
nie wiem czy zdążę- prosto w oczy.
Zanim z tej strony na drugą przejdę,
że już mnie sobą nie zaskoczysz!
Że odnalazłam święty spokój,
z dala od ciebie od twych gróźb.
I że nie muszę przy twym boku,
na próżno czynić swoich próśb.
Lecz jedno jeszcze jest pytanie,
które wciąż krzyczy do mnie echem.
Kiedy przed tronem Boga stanę
czyim to życie będzie grzechem?!
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.