Chciałem uchronić.
Chciałem chronić siebie, i swoją
rodzinę,
ale wiem że tonę, że już strasznie ginę.
Bo nałóg co gubi nie takie istnienia,
jest moim pokarmem, sprawą zagrożenia.
Poddaję się jemu, bom pełen słabości,
a życie pozbawia mnie trzeźwej ostrości,
i widzieć pozwala tylko te starania,
które chwalą dobro, a już widzą drania.
A już widza łotra, co bawi się nędzą,
patrząc jak ku niemu zagrożenia pędzą.
Lecz uniku nie chce, rozdzierać swej
szaty,
bo kiedy dopadną, przynieść mogą straty.
Chciałem przecież dobrze, i tak się
starałem,
gdyż dobro dla innych ponad wszystko
miałem.
Wyszło wszak inaczej…ach jakże
inaczej,
i dlatego dzisiaj nad tym stanem płaczę.
Bo chciałem uchronić siebie i rodzinę,
teraz już tonę, tak straszliwie ginę.
Komentarze (4)
Ależ odwagi, unieś głowę i zacznij od
początku...jeszcze nie jest za poźno
Świetny wiersz, napisany prostymi słowami a jakże
głęboko zapada w serce i pamięć jego treść. Treść
życiowa, uczucie które odczuwa wiele osób. Bezradność
i słabość z powodu niemożności wprawienia dobroci
serca w czyn. Niegodzenie się z dramatem sytuacji.
Przejmujący wiersz. Stać Cie na taką szczerość wobec
siebie więc chyba jesteś na dobrej drodze. Powodzenia
życzę. Wiersz bardzo ładny, płynny i doskonale się go
czyta.
Jeżeli piszesz tak szczerze i pięknie o tym co jest
bolesne dla Ciebie...nie jest wcale źle...życzę
powodzenia.