Chichot błazna
Soki z korzeni ciemnych podziemi
sięgają jasnej korony drzewa.
Im bardziej mroczna jest głębia ziemi,
większej się presji można spodziewać.
Złota korona - atrybut władzy.
Dla niej desperat utraci głowę.
Paradoksalnie dla kamikadze
złoto ma wartość niemal zerową.
Wizja korony bywa zwodnicza,
bo zamiast złota i przywilejów
przynosi ciernie i kończy z niczym -
chichotem błazna znanym z pradziejów.
Po topór sięga - wybór mu dali:
drwalem zostanie, czy raczej katem.
Jako drwal drzewo rychło powali
i dla natury nie będzie bratem.
Wnet się dylemat pojawi nowy.
Ścięta korona i wybór potem:
uciesze błazna słup odpustowy,
czy modlitewny postawi totem.
Wątpliwą dumą brak wątpliwości,
bezwzględna pewność pewną głupotą.
Tutaj dzwoneczki zabrzmią najgłośniej.
na czapce błazna z jego chichotem.
LS*200828*1140
Komentarze (2)
...ciekawy, dobrze napisany temat
pozdrawiam Autora:))
fajna refleksja.