Wiersze SERWIS MIŁOŚNIKÓW POEZJI GRUPA AUTORÓW BEJ

logowanie
Zaloguj
Nie pamiętasz hasła?
Szukaj

CHOROBA SPOŁECZNA

Po dosyć długiej przerwie spowodowanej ciężką chorobą, powracam na strony miłośników poezji humoreską, ciesząc się z powrotu do zdrowia. Wszystkich autorów wierszy serdecznie pozdrawiam.

O pewnej chorobie będzie tu rozprawa,
społecznej i znanej od dziada, pradziada.
Groźniej, czy ja wiem? Jednak zbiera żniwo,
różne jej symptomy, że aż bierze dziwo.
Język tej rozprawy będzie zaściankowy,
jakim lud rodzimy włada powiatowy:

Szedł górnik na szychtę, ciutkę mu się zległo,
wsiadł do szoli – jedzie, tam gdzie bliżej piekło.
Wtem Klara – szolowa – krzyczy: podciąg gacie,
bo koszula rychtyk wyszła ci na zadzie.
A potem przy szoli było spotkań kilka.
Wilk nosił raz po raz, aż poniosło wilka.
Odtąd Zyga z Klarą bawią czwórkę bajtli.
Choroba ich zległa bez żadnej poznaki.

Jeden rolnik z Ryni co trzodę hodował
wiózł na targ warchlaki i tam nią handlował.
Lecz przy bramie hola, kontrola fachowa,
wśród trzody panuje z Afryki choroba.
Z takiej to okazji weterynarz Magda
rolnikowi z Ryni nagle w oko wpadła.
I tak ich połączył afrykański pomór,
choroba społeczna, darwinowski dobór.

Front idzie burzowy, a zboże niezżęte.
Pędź córko do Zenka, to jest ważne, święte.
Tyś młoda, powabna, niech kierownik przyśle
najlepiej ze sprzętem Tomka kombajnistę.
Młóci Tomek zboże, Frania kombinuje,
że Tomek z kombajnu do niej miętę czuje.
Jak to się skończyło? Tomasz doły kopie
pod fundament domu, tak było po chłopie.

Gdy w pewnym urzędzie, jakże finansowym,
petent druk wypełniał, trudny, podatkowy.
Nie szło mu z początku, szukał informacji
u pani z okienka, miał w tym wiele racji.
Tu powstało spięcie, nagłe i wzrokowe,
przyciąganie ziemskie i bezwarunkowe.
Tak ich poraziła ta ziemska choroba,
połączyła węzłem spójność finansowa.

W aptece za rogiem, aptekarka w biel.
Na zapleczu zmywa makijaż z niedzieli.
Już pierwsi pacjenci zza szyby kukają,
na swoje bolączki lekarstwa szukają.
Tylko jeden pacjent na końcu kolejki
był jakiś mizerny, skurczony, niewielki.
Duka: bez recepty jestem proszę pani,
ma sprawa wstydliwa, może panią zranić.
Pacjent się odwraca, ściąga z tyłka spodnie,
obnaża półdupek ukazując „zbrodnię”.
Na to aptekarka rzekła takie słowa:
skutecznie zadziała tu maść ichtiolowa.
Jak to się skończyło, trudno zgadnąć finał.
Żywot pędzą razem, kto by to przewidział?

Przystojny wojskowy z laską eskulapa.
Klapę mu zdobiła, nie tam jakaś „gapa”*.
Na pewnej zabawie, całkiem przypadkowo.
Kiepsko się zachował, nie całkiem wojskowo.
Kiedy panna wstała by poprawić suknię,
ten jej krzesło zabrał tak dla draki, butnie.
Skutek oczywisty, panienka upadła,
tyłek przetrzepała i na licach zbladła.
Pozbawił bezczelnie panienkę siedzenia,
wpadka to nie lada, nie do odrobienia.
Lecz jaka przewrotność, krzesło ich złączyło.
Choroba dopadł, tak to się skończyło.

Na koniec ostatni przypadek znamienny,
tej ludzkiej choroby w pandemię brzemienny:

Leciwy mężczyzna, lecz jeszcze nie dziaders
w podróż się wybierał, miał podzielić spadek.
Siedzi w hali dworca na swojej walizce.
Ciężkiej, jak cholera, aż się wierzyć nie chce.
Dźwiga on swój bagaż, od zawsze gdzie jedzie,
całe upchnął życie jako w beczce śledzie.
Wtem do hali dworca wchodzi nieznajoma,
jak siódme nieszczęście, ni wdowa, ni żona.
Rozgląda się pilnie, jeszcze lico odświętne,
wodzi wzrokiem wszędzie, ale beznamiętnie.
Pan starszy z litości gestem ją zaprasza
gdyż pociąg spóźniony - megafon ogłasza.
Jadą w jedną stronę, mają szron na głowie,
co im nie przeszkadza, mówią coś o sobie.
I zdawać się mogło banalne spotkanie,
cmok nonsens na koniec, ot i pożegnanie.
A jednak ten wirus, sprawa niebezpieczna,
zakradł się podstępnie jako ospa wietrzna.
Przylgnęli do siebie jak połowy jabłka.
Czasem i na starość przydarzy się gratka.

Tu puentą czas kończyć i nie przymierzając.
Ludzie w każdym wieku tę przypadłość mają.
Choroba społeczna. Czy dla wszystkich boska?
Podpowiem, że warto o nią się zatroskać.
Kto owej nie zaznał, miejmy nad nimi litość.
Co to za choroba?… Najzwyklejsza Miłość.
Ten, kto nie skosztował jej smaku obficie,
z czystym sercem powiem, że zmarnował życie.
wwp.

autor

wwp.

Dodano: 2022-06-22 12:08:56
Ten wiersz przeczytano 1043 razy
Oddanych głosów: 9
Rodzaj Groteska Klimat Wesoły Tematyka Miłość
Aby zagłosować zaloguj się w serwisie
zaloguj się aby dodać komentarz »

Komentarze (9)

BordoBlues BordoBlues

Skoro miłość to choroba, to dobrze wybrałem. Choruję
pod czujnym okiem pielęgniarki.
Czytałem z uśmiechem na ustach.
Pozdrawiam :):)

anna anna

fajne miłosne przypadki.

Annna2 Annna2

Fajne.
A te ostatnie słowa- mądre.

beano beano

:)
witaj z podobaniem

Kazimierz Surzyn Kazimierz Surzyn

Fajna groteska w sam raz na teraz, pozdrawiam
serdecznie.

szadunka szadunka

Znakomita groteska. Nie pamiętam, żebym czytała taką -
o miłości.
Pozdrawiam serdecznie.

mariat mariat

S.Sad ma rację - kilka końcówek padło (może z tego
upału)
ale całość na te upały się przydała - lekko i z
uśmiechem.

Sławomir.Sad Sławomir.Sad

Świetne, chociaż pisane w pośpiechu, bo kilka wyrazów
ma niewłaściwą końcówkę. :)
A skoro mowa o pandemii, to usiłowano i miłości
zapobiec, trzymając ludzi na dystans.

JoViSkA JoViSkA

Witam :) Porównałeś miłość do choroby i się uśmiecham
pod nosem, że ja również takie porównanie popełniłam w
swoim przedostatnim wierszu pt. Miłość :))
Pozdrawiam serdecznie :)

Dodaj swój wiersz

Ostatnie komentarze

Wiersze znanych

Adam Mickiewicz Franciszek Karpiński
Juliusz Słowacki Wisława Szymborska
Leopold Staff Konstanty Ildefons Gałczyński
Adam Asnyk Krzysztof Kamil Baczyński
Halina Poświatowska Jan Lechoń
Tadeusz Borowski Jan Brzechwa
Czesław Miłosz Kazimierz Przerwa-Tetmajer

więcej »

Autorzy na topie

kazap

anna

AMOR1988

Ola

aTOMash

Bella Jagódka


więcej »