ciągła powierzchniowość bytu
zaduszony krzyk
knot się tli
nieśmiało
skryłam pod skórą
lęk
czasem wzburzony
wypływa lawinami
łez
co palą zatopiłam
w szklance
gniew
tonie przykryty
warstwą izolacyjnego lodu
wieje chłodem
po rozgrzanych ulicach
serce
wali jak oszalałe
myśli
byle nie stanąć
lecimy wciąż przed siebie po drogach życia i ani wczoraj nasze ani jutro a dziś ...jakoś tak nieuchwytne
Komentarze (7)
Jest trochę zgrabnych metafor:) i przekaz całkiem,
całkiem...byle tylko nie stanąć. Qrcze, fajowy
wiersz:)))
właśnie, "byle nie stanąć" bo mogłoby się okazać, że
to wszystko nic nie znaczy...
walka o przetrwanie, tak odbieram...i niemiłosierny
krzyk i rozpacz
Ciekawy temat, dobrze opisany. Pozdrawiam ślicznie
Poczytalam troche Twoich wierszy. Dobre :)
Witaj..dobry w przekazie+pozdrawiam+++
Pod pozorem spokoju ukryly sie krzyk,lek ,lzy,gniew
i serce oszalale,wszystko tylko nie obojetnosc.Dobry
wiersz.++++