Cisza...
Walczę za ciebie z potworami
Dotyka cię ustami,
lekką mgiełką oddech osiada na twojej
skórze
Palcem rysuje cię powoli
Starannie dobieram kontrasty
by już zupełnie nie zatracić się w smaku
Zamknęłam kiedyś oczy na czuwaniu
Uciekłeś, zabawne ze biegać potrafisz tak
szybko
A musiałam cię nieść przez pół drogi
Małą niezapominajką na poduszce
Snem już przesiąkła pościel
Krzykiem odganiam swoja ciemność
A ona wciąż zaplata się na mnie
Szepta tak słodko
Po prostu zamknij oczy
A wszystko zgaśnie
Wbiłam ci zębyi w przedramię
Krzyknąłeś z rozkoszy
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.