Ćmy...
Zimna się boją...
Będę szeptać dzisiaj do Ciebie,
Krzyczeć głoski miękkie bezdźwięcznie,
I zaczekam dzisiaj, aż Słońce
Tu przede mną miękko uklęknie...
Zatrzepoczę skrzydłami nadzieji,
Pyłek marzeń obsypię przedziwny,
I choć barwą przecudną się mieni,
To już wiem, że jest taki naiwny...
Ćmy są niemal bezbarwne,
Szare iskry na końcach skrzydełek,
Stają się tak zabawne,
Gdy je palą płomienie...
Najśmieszniejsze jest jednak,
Że te głupie owady
Same lecą do ognia...
Bo bez ciepła żyć nie dają rady...
...a w cieple umierają...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.