Codzienność
Zupełny brak perspektyw. Gdzie
rozpuścisz
włosy, tam zajęte. Gdzie położysz rękę,
tam inni kładą emblematy.
Ten pierwiastek Boga, z którym biega się
od lombardu do skupu złomu. Gdzie on
dokładnie jest, żeby go nie zgubić ?
Miałem kiedyś tatuaż, ale ukradli.
Miałem kiedyś ciąg zer i jedynek, ale
się
rozsypał. To były odpowiedzi; pędziły do
mnie na złamanie karku (no i się stało).
W tym wszystkim czuły dotyk matki- samiec
alfa, który zanim wróci, musi okrążyć
ziemię. Inaczej wszystko byłoby dziecinnym
pokojem- tylko wieczność i jej dłoń.
Źle zrobiłem; zacząłem życie od
wyprowadzki,
nic ze sobą nie zabrawszy, a teraz tak
bardzo brakuje mi tamtego miejsca- nie
zastąpi go żaden ul, żadna psia sfora,
żadne nawet
centrum naprawy człowieka. Po każdej
operacji wracam do starego ciała, taki mam
sentyment do upadków. Niech kończy się
dzień
którego nigdy nie było.

Krzysztof.El




Komentarze (8)
Jeśli już jesteś na samym dnie,to koniecznie mocno się
od niego odbij i wypłyń na spokojne wody.Dasz
radę.Pozdrawiam.
Szczery do bólu, prawdziwy.
pozdrawiam
Czasem wyprowadzka, jako ostateczność nie przywróci
równiwagi....ale zostają wxpimnienua i miejsce w
starym świecie...pozdrawiam serdecznie
Centrum naprawy czlowieka.. doobre.
super wiersz!
pozdrawiam:)
Hej wam, dziękuje za pochylenie się nad wierszem,
pzdr
Codzienność przynosi wiele różności.
Lament nad rozlanym mlekiem.
Pozdrawiam :)
wow jestem pod wrażeniem, niezwykły wiersz