cofam się w ciemności
noc. druga pięćdziesiąt trzy. wyczekując
ofiary
zasadził się przy zamykającej przestrzeń,
kutej
balustradzie i padał gęsto na szyby,
przyciągając
uwagę. słyszałam z odległości pary
kroków
jak podszedł ją od tyłu, chwycił pewnym
ruchem
i zanurkował w przewietrzonym futrze.
haczyk - pomyślałam i bezmyślnie
przywołałam
sukę. wilgotna wgramoliła się na pościel i
mrucząc szczęśliwie zamknęła ślepia. stał
się niewidoczny
niczym napity nieznajomy i opadł na łóżko
wciągając mnie na siebie. usiadłam
okrakiem.
zgłupiał - ulotnił, jak kamfora. za nim
nadciągała burza.
przyparta do ściany dałam się ponieść -
przyszedłeś mi na myśl, ułożyłeś w ramiona.
piszę. kocham. czwarta dwadzieścia -
dobijam do dnia.
pirania67




Komentarze (7)
tytułem kusisz aby czytać -
noc otwiera moje oczy,
haczyk wbity głeboko zatrzymuje,
...wolność skowa i oczekiwanie
No i co mam napisać, chyba powtórzę za autorką, żem
"zgłupiał - ulotnił, jak kamfora."
:_)
muszę przyznać, że czyta się Ciebie niesamowicie...
każde słowo idealnie w punkt, zakończenie w
dziesiątkę... super :-)
Żabnetto, jak zauważę, że się cofam, to przestanę
pisać:-)
Oj nie cofasz się, z taką fantazją zawsze do przodu.
Wiersz to jedno wielkie zaskoczenie: zaskakuje treścią
i polotem.
Cześć karl:-)))))))))))
I co mam napisać?
Zmyślać, czy pisać to co myślę
a co mi tam!
Się ma
Pozdrawiam serdecznie