Cyganka
Każdy spotkał kiedyś Cygankę...
Przyniósł ją tu wschodni wiatr
Zatrzymał się na stokach Tatr
Wnet rozbłyska ognisko, już brzmi muzyka
Nadchodzi noc, przed którą dzień umyka
Dziewczyna kołysząc biodrami z miejsca się
podnosi
Wzrok ponad głowy wszystkich powoli
wznosi
Czas się zatrzymuje, obraz mowę ci
odbiera
Krocząca piękność dech w piersiach
zapiera
Już wiruje w tańcu zapamiętale
Cieszy się chwilą, nie smuci wcale
Pobrzękują złote kolczyki, kaskadami płyną
falbany
Czerwonej jak krew sukni misternie
utkanej
Czarne loki zlewają się z hebanem nocy
Usta wiśniowe - jakbyś je w winie
umoczył
Na szczupłych dłoniach kilka pierścieni
Wysadzanych tęczowymi kamieniami się
mieni
Tamburyn w jej ręku rytmicznie dzwoni
Gdzieś w oddali słychać wesołe rżenie
koni
Wokół niej widzisz blask niezwykły
Przeobrażający w łunę płomień nawet
nikły
Dziecię zrodzone z księżyca i słońca
Duszę ma nieujarzmioną niczym rzeka
rwąca
Rzekłbyś, iż śpiewa nic nie mówiąc
I płynie w powietrzu stopami po trawie
sunąc
Zapach jej to ziemia i rześki potok
złączone z lasem
Nieznaną w tych stronach wonią też pachnie
czasem
Na karty spojrzy i dolę twą odsłoni
Każdą swą noc długą na taniec strwoni
Jej miejsce na ziemi wciąż gdzie indziej
Dokąd wiatr wieje, tam ona przyjdzie
Spojrzenie tej damy tak dziwne i
tajemnicze
Jakby na weselu miały płonąć znicze
Oczy jej czarne piękniejsze niż morza i
zorze…
Lecz o tym wiedzieć nie możesz
Że jej tęsknota za wolnością słowami
niewyrażona
Żyje jako niekochanego człowieka żona
Nie wiesz też, że kochając innego
skrycie
Jakiś czas później razem odebrali sobie
życie

Miss Amelia



Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.