Cykliczność
Odgarniam znów smutek kosmykiem z
policzka,
kiedy wiatr bezładnie rozrzuca mi włosy.
I choćby na krótko chcę uśmiech
odzyskać,
zanim los go zgasi, niczym ptaka
spłoszy.
Blady przebłysk słońca pomiędzy
chmurami,
pozwala odetchnąć i osuszyć oczy.
A niepokój myśli strachem piersi dławi,
jakie karty życie na stole rozłoży?
Kocham czysty błękit wysoko nad głową,
gdy nazbyt go dużo o dach się opiera.
Kiedy drzwi zamykam - troski oknem
wchodzą.
Dzień strachem podszyty, noc ciemności
wierna.
Utracony spokój powraca niechętnie,
pomieszkuje kątem, nie dając pewności.
Zliczam dobre chwile w godziny bezcenne,
nim wyjdzie bez słowa i w przestrzeni
zbłądzi.
Szczęście jest jak motyl ulotnością
kruche,
oślepia swym pięknem i szybko umiera.
Kosmykiem z policzka znów odgarniam
smutek.
Rozsypane życie z kawałeczków sklejam.
Komentarze (61)
"Szczęście jest jak motyl ulotnością kruche,
oślepia swym pięknem i szybko umiera." oczarowłaś mnie
tym dwuwierszem... Pozdrawiam serdecznie :)