Cytaty z powieści Raymonda...
Cytaty z Chandlera
Żegnaj laleczko
Velma trochę śpiewała. Ruda była. Szykowna
jak koronkowe majteczki. Mieliśmy się
właśnie pobrać ale mnie zapudłowali.
-Złapią go -powiedział- mniej więcej wtedy,
jak zjem już dwie pary sztucznych szczęk i
dojrzeję do trzeciej. Ilu ludzi mnie
przydzieli do tego? Jednego. Wie pan
dlaczego? Niewarte zachodu. Kiedyś na
Wschodniej Osiemdziesiątej Czwartej pięciu
smoluchów urządziło sobie łaźnię. Prawdziwy
zachód słońca w Harlemie. Jeden już był
zimny.
Niech pan spróbuje tą Velmę. -Sam niech pan
spróbuje-powiedział Nulty. -Ja nie byłem w
burdelu już dwadzieścia lat.
Co wolisz – ciągnąłem. -Mogę ci przeczytać
rozdział z Biblii albo postawić jednego.
Wybieraj.
Zmarnowane życie, braciszku, słyszałem,
jakoby zrujnował sobie nerki alkoholem.
Grzeszne ludziska padają jak rzeźne
bydlęta, ale tam w górze czeka ich
miłosierdzie.
Dwa to dosyć bracie... przed wieczorem.
Dziękuje ci. Przy tobie człowiek czuje się
człowiekiem. Została wdowa. Jessie. -A co z
nią? Szukasz wiedzy bracie, pytaj wiele.
Poszukaj w książce telefonicznej.
O prywatny. Tego mi pan nie mówił
kawalerze. Ale ten trunek dobrze o panu
świadczy. No, to za przestępstwo.
Szykowna ruda laleczka- powiedział powoli
ochrypłym głosem. - Taak, pamiętam ją.
Śpiewała i tańczyła. Miała ładne nóżki i
nikomu ich nie żałowała. I gdzieś
przepadła. Skąd mam wiedzieć co robią takie
wycierusy.
Pan Lindsay Marriott upozował się w
wygięciu fortepianu, pochylił się i
powąchał różę a następnie otworzył
francuską emaliowaną papierośnicę i zapalił
długiego brunatnego papierosa ze złoconym
ustnikiem.
Od tamtej pory mieli mnóstwo okazji
obejrzeć sobie pana.
W takich sprawach bada się dobrze grunt.
Rozejrzeli się dokładnie jak dentysta,
zanim założy złotą koronkę.
- Znałam kiedyś kogoś kto palił
narkotyzowane- powiedziała – Trzy głębsze i
trzy marihuany, i trzeba go było kluczem
kanalizacyjnym odrywać od żyrandola.
Skierowałem światło na jej twarz. Zmrużyła
oczy. Była to mała wrażliwa twarz o
wielkich oczach. Twarz pod którą widać było
subtelny rysunek kości, twarz jak skrzypce
Stradivariusa. Bardzo miła twarz.
Ładna, ale nie w ten sposób ładna, żeby
trzeba było zabierać ze sobą kastet, ile
razy zaprosi się ją do lokalu.
I gliny to tylko ludzie- zauważyła bez
związku. -Podobno zaczynają jako ludzie.
Była to fotografia blondynki. Blondynki, na
widok której biskup zdolny by był wybić
dziurę w witrażu.
No w końcu zabił tylko czarnego
-powiedziałem.- To tylko wykroczenie.
Przez bramkę w zieleni zauważyłem
japońskiego ogrodnika. Pośrodku wielkiej
aksamitnej płaszczyzny wyciągał pojedyncze
chwasty i krzywił się na nie jak to
Japończycy.
Kiedyś u niego w domu trochę za dużo
wypiłam i straciłam przytomność. Wtedy
zrobił mi parę zdjęć... z sukienką zadartą
pod szyję. - Plugawa świnia- powiedziałem.
- Czy ma pani któreś z nich pod ręką.
Co też pan o niej sądzi.?- Założę się ze
łatwo gubi majtki.
Twardy gość, szybki wykarmiony na surowym
mięsie. Taki co się nikomu nie da ustawiać.
Okaz gliny który zamiast pacierza co
wieczór spluwa na swoją pałkę.
Wścibski jesteś, koleś, co? Z dużego
zepsutego miasta, co? Mały szantażyk,
co.?
No. Więc tam niedaleko jest osiedle
mieszkalnych wagonów towarowych. Zwieźli
tam te wagony ciężarówkami, niech mi pan
wierzy albo nie, i stoją teraz bez kół.
Otóż Nulty to facet, który by się świetnie
nadawał na hamulcowego w tych wagonach.
Czy wiesz dziecinko, na co choruje ten
kraj?. - Słyszałem, że na zbyt wielkie
ilości zamrożonego kapitału.
Myślałem o pięknych i bogatych, gotowych na
każde skinienie kobietach. Myślałem o
miłych, szczupłych, ciekawych dziewczynach,
które mieszkały samotnie i również były
gotowe na każde skinienie, choć inaczej.
Obiad za osiemdziesiąt pięć centów smakował
jak zniszczona torba listonosza. Podał mi
go kelner o wyglądzie zbira, który by mnie
trzasnął za dwadzieścia pięć centów, za
sześćdziesiąt podciął by mi gardło, za
półtora dolara plus narzut handlowy
pogrzebał na morzu w beczce cementu.
Głęboki sen
Vivian jest zepsuta,wyrafinowana,
inteligentna i prawie bezwzględna. Carmen
natomiast to dziecko, które lubi wyrywać
muchom nóżki. Żadna z nich nie ma więcej
poczucia moralności niż kot.
Marlow do lokaja. -Wystawia pan czeki za
generała? -Mam ten przywilej. -Wobec tego
nie grozi panu pogrzeb na koszt miasta.
Nie przeszkadza mi że pokazuje mi pani
nogi. To pierwszorzędne nogi zawarcie z
nimi bliższej znajomości należy do rzeczy
przyjemnych. Nie przeszkadza mi także, że
nie podobają się pani moje maniery.
Rzeczywiście są nie najlepsze. Zamartwiałem
się już nimi dostatecznie podczas długich
zimowych wieczorów.
Na podłodze leżał gruby ciemno-różowy
chiński dywan, tak puszysty, że gdyby jakiś
suseł chciał w nim zamieszkać, nie musiałby
przez okrągły tydzień wytykać z niego
nosa.
Czarne, błyszczące włosy, osłaniał
kapelusz, który musiał kosztować co
najmniej pięćdziesiąt dolarów i sprawiał
wrażenie tak prostego, jakby go można było
zrobić jedną ręką z arkusza bibuły.
Jeden z nich był rzeczywiście byłym
bokserem -dobrze zbudowany, bladolicy
młodzieniec ze zdemolowanym nosem i uchem w
kształcie kalafiora.
Ktoś chciał go z tych pieniędzy wyłuskać,
ale posunął się za daleko, tak że w
rezultacie musiał go zaciągnąć na pustynie
i zasadzić wśród kaktusów.
Czuję że chodzilibyśmy doskonale w jednym
zaprzęgu, pan i ja.
Wysokie okno
O pani Elizabeth Bright Murdock wiedziałem
tyle że chce zaangażować przyzwoitego
prywatnego detektywa, który nie strąca
popiołu z cygara na podłogę i ma przy sobie
tylko jeden rewolwer. Wiedziałem też że
jest wdową po starym bałwanie z baczkami,
który nazywał się Jasper Murdock i zrobił
niezłą fortunę służąc społeczeństwu.
Ile pan sobie każe płacić? -Biorę
dwadzieścia pięć dolarów dziennie. Plus,
oczywiście koszta dodatkowe. -Cena dość
wysoka. Pewnie zarabia pan mnóstwo
pieniędzy?. -Nie – zaprzeczyłem.- Nie jest
wysoka. Oczywiście można uzyskać usługi
detektywistyczne za każda cenę...tak jak
usługi prawne. Ale ja nie reprezentuję
organizacji. Pracuje sam i nigdy nie
prowadzę dwóch spraw jednocześnie.
-Lubię cwaniaków- powiedziałem- bo mają
bardzo małe móżdżki.
-Wysoka, przystojna blondynka.
Bardzo...bardzo ponętna.-Znaczy z seksem? -
Ale zaczerwieniła się gwałtownie- w miłym
spokojnym stylu, jeśli pan wie, o co mi
chodzi. - Wiem o co pani chodzi-
powiedziałem- ale nigdy z czymś takim nie
miałem do czynienia.
Niepięknie, niewesoło, ale lepiej niż na
bruku.
Nigdy, nie słyszałem , aby zastrzelił kogoś
publicznie w samo południe. Ale wolałbym
się o to nie zakładać.
-Nie. Ale mógłbym zapytać Gertie'ego
Arbogasta. On zna całą arystokrację nocnych
lokali. I wszystkie męty.
- Lubię niskich krępych mężczyzn-
powiedziałem. Oni niczego się nie boją.
Po schodach zeszła dziewczyna sprzedająca
papierosy. Miała we włosach kitkę z piór, a
całe jej ubranie dałoby się schować pod
wykałaczkę. Oczy jej były niepokojące jak
grzech, jedna śliczna, długa noga była
srebrna, druga złota. Miała ów
niewypowiedzianie wzgardliwy wyraz twarzy
damy, która umawia się na randki tylko za
pośrednictwem centrali międzymiastowej.
- Proszę nie mówić. Ja wiem. Marlow wie
wszystko...Prócz tego jak zarobić na
przyzwoite utrzymanie. Ledwo wiąże koniec z
końcem.
Playback
Całkiem niezła. Miała na sobie biały
płaszcz przeciwdeszczowy z paskiem, wysokie
botki tego samego koloru, w ręku składaną
parasolkę. Była z gołą głową- platynowa
blondynka o szaro niebieskich oczach,
którymi patrzyła na mnie tak jakbym użył
brzydkiego wyrazu.
-Ale jest też coś, co mi się w panu nie
podoba. Niech pan zgadnie co.- Przykro mi.
Nie mam pojęcia. Niektórzy nie potrafią mi
na przykład wybaczyć tego, że żyję.
I wtedy wionęło mi prosto w twarz miodowym
oparem dobrze przyprawionej marihuany.
Facet odpłynął, przebywał teraz w dolinie
spokoju, gdzie czas się zatrzymał, gdzie
świat to tylko kolory i muzyka.
Niech pan uważa Marlowe. Radzę się od niej
odczepić. Stanowi własność prywatną.
Zresztą nie poszłoby panu z nią tak łatwo.
To piękny okaz rodzaju ludzkiego płci
żeńskiej, a przy tym sprytna jak lis. -Chce
pan powiedzieć, że potrafi oprócz tego
pisać pod dyktando na maszynie? -Oprócz
tego? Poczerwieniał gwałtownie. -Za dużo
pan sobie pozwala. Radzę uważać. Mam dość
wpływów w tym mieście, żeby załatwić panu
czerwone światło.
Prowadziła świetnie. Kobieta, która dobrze
prowadzi, to już prawie kobieta
doskonała.
Jedną z właściwości tego miasta jest to, że
ludzi którzy tu pracują nie stać na to,
żeby w nim zamieszkać.
Komentarze (5)
Wielkie podziękowania Warsie.
Ogromną - nostalgiczno-intelektualną - sprawiłeś mi
przyjemność.
Dla mnie jesteś wielki!
Zaciekawiły mnie te "Cytaty z powieści Raymonda" wybór
doskonały jak by nie było to obcy nam świat.
Pozdrawiam
Sporo tego było.
Świetny wybór, pozdrawiam serdecznie.
Sporo ich, ale wszystkie świetne z przyjemnością
przeczytałam :) Pozdrawiam Warsie :)