Czarno na biało
Białe morze, po nim łódź czarna płynie.
Białe pole, na nim rośliny czarne rosną.
Białe twarz, a w oczach myśli czarne
widać.
Jak to nazwać, gdzie to schować?
Po co gwałcić, stare rany rozrywać?
Jak to zapomnieć, zabić w sobie?
Wciąż denerwuje, w głowie skrobie!
Jak to zniszczyć, sprawy zawiłe?
Oczy śmiertelne, lecz bliskie i miłe
Czarne akta, męska biała mądrość.
Czarna muza, piękne białe życie.
Czarne myśli, twarz biała – ta
sama.
Jak to powtórzyć, urodzić się ponownie?
Być tym samym, w głowie mieć stosownie!
Jak to zrobić, zakochać się w tej samej?
Kto życie odebrał jedynej, mojej,
ukochanej?
Dlaczego ją widzę, martwą, taką śliczną?
Jedyny mój skarb, dobrą była i
ceramiczną!
Biała przeszłość, pamiątki czarne
potwornie.
Biała pusta droga, wielki zakręt i czarna
sowa.
Biała i przykra, twarz ta sama i czarne
myśli.
Jak to sprawdzić, kto przypadki te
sporządził?
Nie ważne kto, znajdę go nawet gdy będę
błądził!
Po co na tej skale stała, burzę tak
wyzywała?
Wciąż tak głośno, w końcu na śmierć nas
skazała!
Błagałem wiernie, ona tak umierała na
biało.
Byłem sam i ostatni raz w moim życiu
zawiało.
nie czuje nic, nie chce nic.....wracaj ty...niewiasto
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.