Czas na dwoje nas
Kluczem dzikich gęsi zamknęła jesień
wspomnienie lata.
Szumem skrzydeł zamiotła porozrzucane po
niebie obłoki,
białym piórem szybującym na wietrze
podpisała wizę spóźnionym wspomnieniom.
Wpisane w błękit, wiedzione przeznaczeniem,
instynktem prowadzone,
odchodzą wraz z pogodnymi porankami,
ciepłymi wieczorami.
Koniec dnia.
Wieczór zatrzymał się na chwilę,
by po złapaniu oddechu ustąpić miejsca
nocy.
Nie otula ciepłem, nie kusi zapachami
kwiatów,
nie prowadzi w spacerowe alejki.
Oparte o balustradę dłonie marzną.
Noc wsuwa się pod sweter dotykiem chłodu.
Spoglądam w niebo.
Na doskonałej czerni, niewielka plama
szarości zdradza kryjówkę księżyca.
Widocznie i jemu za zimno na spacery.
Chłód ośmielony moim bezruchem zagarnia
mnie w posiadanie.
Na policzku zimny dotyk nocy.
Ramiona odruchowo podnoszą się w obronnym
geście.
Listopadowa noc pokazuje swoje prawdziwe
oblicze.
Zimna, wilgotna, mroczna.
Spoglądam jeszcze raz w niebo.
Ciemna płachta nocy zakrywa zazdrośnie dary
nieba.
Czas niebieskim cyferblatem, melduje
zbliżającą się godzinę.
Czekanie na ciebie dobiega końca.
Kiedy krzesło skrzypieniem potwierdza
przydatność,
kiedy gorący kubek grzeje zmarznięte
dłonie,
noc listopadowa zmienia swe oblicze.
Jest teraz ciepła, przyjazna i gotowa do
przyjęcia nas w swój czas,
czas na dwoje nas.
Komentarze (2)
Owszem, ciekawie się czytało, ale nieco trudniej niż
powinno, a to z uwagi nie niewyrównanie wersów. Warto
próbować justowanie, treść nabiera powagi i szacunku
dla czytelnika, jeśli jest zadbana.
ciekawie, od pierwszego zimnego wersu, aż do
zaskakująco ciepłego zakończenia :-)