Czas zimy (Cztery miłości 4)
Ociężałe sklepienie zbliża się do
horyzontu
całuje oszronionymi wargami
swą ukochaną matuchnę
śpiewając cichutko kolędę ...
Zszarzały błękit szuka z rozpaczą
pośród roziskrzonych gwiazd
drogi
którą odeszło światełko dnia ...
Siedzący na chmurce aniołek
kichnął!
zapraszając do tańca płatki śniegu
A wiatr słuchający Mozarta
prowadzi
i delikatnie rzuca je na ziemię
raz tu ... raz tam ...
Matuchna śpi spokojnie
przyodziana w białą suknię
jak baletnica czekająca na premierę ...
Maleńka sikorka
tuli się do słoninki zawieszonej za
oknem
strosząc dumnie swoje piórka ...
Wierzy
że jest najszczęśliwsza na świecie
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.