Czerń nieistnienia
... trzymałam ją w rękach,
nagle zniknęła, szukałam jej wzrokiem,
zatopiłam się w mękach,
wszystko zaczęło wrzeć ciemnym obłokiem
ogień krążąc po klace piersiowej
zatrzymał się przy sercu,
lecz nie na długo, szukał krwi nowej,
lepiej mi było na ślubnym kobiercu.
Chciałam oczy otworzyć, wstać...
ileż tych cierpień jeszcze dostanę?
nie chcę już w nich trwać.
Zakryj Twym ciałem moją ranę.
Już jest po wszystkim,
lecz dlaczego tak długo czekałam?
Komentarze (1)
Czasami lepiej poczekać, wtedy bardziej się docenia.
Pozdrawiam