Cztery pory roku
dla Justyny
Mieszkam w ogrodzie.
Przechadzam się po zakątkach jego duszy,
szukając drzwi szczęścia.
Docieram do wrót, próbuję otworzyć je,
niestety, pozostać tajemnicą chcą.
Czekam cierpliwie na znak.
Dni mijają coraz krótsze, nie zważam na
to.
Park zasypia, ja wraz z nim.
Spadł śnieg przykrywając kolory
istnienia
Wiatr chłodem zawiał,
mróz skuł białością lodu,
świat tak dobrze znany mi.
Mijały minuty, godziny, dni, tygodnie.
Wciąż czekam, nie tracąc wiary.
Mrok snu zasłonił jawy dzień .
I w tym momencie usłyszałem
słowika radosny śpiew,
co sprowadził cieplejsze dni,
a wśród budzącej się chwili
ujrzałem Ciebie idącą w stronę mą.
Przeszłaś obok, uśmiechając się.
Do bramy podążyłaś, otworzyłaś ją.
I wtem powoli do środka weszłaś,
po czym życie me na nowo ujrzałem.
Muzyka grać zaczęła, kwiaty przebudziły
się.
Zaczęłaś tańczyć, ja tylko obserwowałem
Cię
Przyglądałem się przyrodzie budzącej
I tobie cudownie tańczącej.
Dalej w ukryciu przypatrywałem się,
ogrodowi barw, huśtawce, fontannie
oraz uśmiechowi Twojemu,
Co świat twórczo do życia budził.
Dzień rozpłomieniłaś.
Z mroku mnie wyrwałaś rozświetlając
niebo,
Dziś już wiem, nie potrafię bez ciebie
żyć,
W twych oczach szczęście ujrzałem.
Bez ciebie istnieć nie potrafię
Gdyż to dzięki tobie nadzieję znalazłem.
Gdy nie widzę Ciebie w mej duszy deszcz
Lecz gdy spotykam Cię w sercu optymizm
jest.
Jesteś życiem
Jesteś mym ocaleniem.
Jesteś porankiem dnia.
Jesteś, to naprawdę drogocenne jest.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.