Deszczowa droga.
Dla P.
Deszcz pada na sąsiednie dachy,
widok stąd jest głębszy,
dźwięk rozchodzi się inaczej,
krople ozdobiły rzęsy,
stary nawyk, by w dół patrzeć,
nadmiar emocji przepełnia rynny gestów,
krawędź chce bym usiadł i przyglądał się
jak kapie,
świat oddycha po swojemu,
beton niczym stary palacz, wydmuchuje białą
parę,
echo zjeżdża po poręczach,
pragnie liczyć schody klatek serca,
komin kaszle resztką ciepła,
tyle lat w ciszy murowałem wszystkie
piętra,
w oknach naprzeciwko niekiedy dostrzegali
moje światło,
a ja czuwałem, czekając, aż chłopiec
zasnął,
czy ktoś wspomni architekta?
anteny jak wyschnięte drzewa,
oto ja, stercze – pordzewiała blacha,
przegonione wolne ptaki, szukają dziś we
mnie gniazda,
to miasto to zły sen,
to miasto się rozrasta,
wzniośle doczekałem rana,
czy to musi aż tak boleć?
kiedy człowiek sam siebie przerasta?
Najważniejszy krok, jaki człowiek może zrobić w życiu to zawsze ten następny.
Komentarze (4)
cudowne metafory
pozdrawiam oczarowana
:)
Melancholijne wersy z ładnymi metaforami, pozdrawiam
serdecznie.
podziwiam metafory
Bardzo melancholijnie, to chyba przez ten jesienny
deszcz...krok po kroku i do przodu...pozdrawiam :)