....długi biały korytarz........
Długi biały korytarz - szpital,
na samym końcu
przytłumione światło,
rząd otwartych drzwi,
tylko smutek nie śpi.
Idę wzdłuż sal,
skrzyp łóżka - to jakiś chory
przewraca się, coś go boli...
Zwinięte postacie cicho drzemią,
myślą o rodzinie, co tam w domu?
Ktoś westchnął po kryjomu
...nie może zasnąć,
przeciąg - drzwiami trzasnął.
Jęk.......tupot kroków,
czyjaś ręka bezwładnie zwisa,
usta otwarte....oniemiałe,
życie położył na szalę.....
Za parawanem stygnie ciało
zawinięte w białe prześcieradło.
Cisza...błogi spokój,
łza zakręciła się w oku.
Cichy szelest - cień,
to żałość snuje się po korytarzu,
wracam do siebie, do marzeń.
Zaraz świt....
kroplówkę podłączyli.
Dlaczego?
nie trzymasz mnie za rękę?
Monotonne kap...kap....kap....
nuci naszą piosenkę....
Na krawędzi łóżka,
przysiadła pustka,
w dłoni zaciśnięta chustka,
z nadzieją patrzę na drzwi...
Dzwonek - ktoś pomocy wzywa,
łzy w poduszce ukrywam.
Liczę dni, minuty,
jaki ten czas okrutny!
Ja tu.....Ty tam......
odpływam w dal........
Czas dłuży się,
nie mogę odejść w cień.
Jeszcze nie pora, jeszcze nie czas,
jeszcze miłość żyje w nas.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.