do M***
Taka zwykła zdaje mi sie z tobą rozmowa
Gdy snuje ją w myślach od słowa do słowa
Jeden dżwięk milionami symboli osnowa
Jeden symbol miliony strof w sobie chowa
Chce tak mówic bez końca... a potem od
nowa
Lecz gdy wschodzi twego lica pełnia
księżycowa
Razem z pływem spływa z myśli wizja
pastelowa
Jak w letargu pogrążona dolina mangrowa
Przestępuje tak wraz z cieniem wrota
niebios szóste
Okiem duszy widząc tylko kruche jak lotus
Te
Nieskonczenie pulsujące usta śnieżnouste
I tak czekam aż wypełnisz moje życie
puste
Zarzucajac skazańcowi na twarz białą
chustę
By ponownie patrząc w lustro słyszal
Zaratustrę
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.