Do bezdusznej osoby
Na ławce wśród ciemności
Siedzi – ja i cień nikt więcej
Nikt więcej nie chce
Nikt nawet tam nie zajrzy
Nikt nie podejdzie spytać
Myśląc że to zwykły menel
Co tylko
A to tylko zagubiony młodzieniec
Któremu świat wali się na barki
A on słaby, nie uniesie krzyża
Upadnie, niby jak Chrystus
Trzy razy podnieść się może
Lecz czy to prawda
Czy to nie bujda
Czy on
Zwykły punkcik z kosmosu na ziemi
Uniesie ciężar siedmiu pieczęci
Stajemy
Stajemy przed życia chwilą
Czy podejść czy warto
Czy Ty naprawdę masz siłę
By tego chłopca z ławki
Podnieść w optymizmie
By zagadkę jaką trzyma
Tam w głębi rozwiązać
Tu masz tylko jedną szansę
Grasz lub nie grasz
Wygrywasz lub przegrywasz
Dobry uczynek lub grzech
Chwała lub nagana
Zawsze i tak sumienie
On upadnie , popadnie
Tam gdzieś się znajdzie
A Ty zostaniesz
I cierpień sumienia
Stworzenia Ciebie dopadnie
Więc żyj byś tego nie doświadczył.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.