dom dziecka...
One nic nie mają...
kilka zabawek, które i tak nie są ich
własne...
Nie chodzą przecież głodne, brudne...
wydawałoby się, że niczego im nie
brakuje...
dostają tak wiele, a jednak zbyt mało.
I tak naprawdę nie mając nic,
przeżywają kolejne dni...
które różnią się tylko tym, co na
obiad...
Na środku, pełnego zabawek, pokoju siedzi
mała dziewczynka... ona nigdy się nie
uśmiecha...
Inna chodzi z kąta w kąt i mówi, że szuka
sobie domu... lecz żaden jej nie
odpowiada...
Mały Kubuś przytula się do misia... mówi,
że daje mu jeść, bo jest jego tatą...
A błękitnooka Oleńka znów płacze... i znowu
nikt nie wie czemu...
I jeszcze maleńki chłopczyk próbuje stanąć
na nóżki, lecz nie ma mu kto pomóc...
A Ty tłumaczysz, że one przecież mają
miłość!!...
tak...mają... lecz tylko jednej opiekunki
dzieloną na dziewięcioro...
Komentarze (3)
Jakze Cie doskonale rozumiem
Pięknie opisałaś problem kilku dzieci, których tak
naprawdę rani ten sam fakt tylko inaczej to
odczuwają... Aż płakać mi się chce... :( /+/
temat budzący refleksję na temat wartości w życiu;
osamotnienie człowieka - dużego ,małego zawsze jest
tragedią. A jedno wypływa z drugiego....system
wartości........zranienia, które pozostawiają blizny
na zawsze. A potem się śmiejemy z patologii
społecznej...gorszymy nią , a jacy jesteśmy ? jaką
miłością otaczamy własne dzieci? poruszyłaś mnie do
głębi tym tematem...