Dom opieki...
Dom opieki,prowadzony przez księdza...
Z wierzchu kolorowy budynek...
Schludnie wyglądający...
A w środku starsi ludzie tak nieszczęśliwie
wyglądający...
Od razu widać że cierpiący...
Zamknięci na klucz...
Krzyczący i płaczący...
Niczym mordercy za kratami siedzący...
Jak można kogoś z rodziny zostawić w tym
więzieniu...
Ta niezdrowa atmosfera wisząca w
powietrzu...
Przenika mnie choć jestem tu od minut
pięciu...
To miejsce mnie przeraża,
Nie mogę tu dłużej siedzieć...
Wychodzę na papierosa...
Ah w końcu świeże powietrze mnie
oplata...
I znowu tu wracam...
I znów ci ludzie...
Ich cierpienie mnie przytłacza...
Nie mogę tu oddychać,
Nawciągałam się już wystarczająco dużo tych
oparów kłamstwa...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.