Dotknęła mnie natura swoim palcem
Noś w sobie słońca blask
Wiersz do obiadu
Pomyśleć-byłam cnotliwa
Broniłam się nie chciałam, dziś nie wiem
czemu
Lata mijały, byłam niepotrzebna nikomu
Zmieniały się rządy, rzeki płynęły i płynąć
będą
ja zatwardziała, klątwa cnotliwej nade
mną
To była mgła, rozpościerająca nad łąką
To on, oczy dwóch jezior w podeszłym
wieku
Cichy w słowach które nutką grały
Jego ciepłe dłonie czule mnie dotykały
Zatraciłam zmysły, gdzie się podziały
zakazy, niezrozumiały przysięgi
Mój Boże dlaczego dopiero dziś po latach
doznaję piękna, we mnie pierwsze w rozkoszy
jęki
Zbliżał się i był to wtedy dla mnie świat
cały
dwa jeziora, te oczy, szepty słowem
kochały
Dopiero on o siwej skroni i męskiej
twarzy
Czynił to delikatnie, subtelnie inaczej
Kazał mi smakować pachnącą ziemie
uniesiona zaczynałam w rozkoszy iść ku
niebie
Szłam wolno, jak wolne były zmysłowe
szepty
coraz szybciej biegłam ku rozkoszy w te
pędy
Omamił mnie pachnącą ciepłą ziemią
która była mięciutka jak wata pode mną
Oddechy przenikały trawy i dalej biegły
najpiękniejszy był świat w rozkoszy
rozległy
Zabieram resztki z życia zmarnowanego
doznałam rozkoszy wybuchałam ogniem
Świadkiem chwili była zielona przyroda,
Doznania, radość – cudowna życiowa
przygoda
Drzewa chyliły nade mną rozłożyste
konary
słońca strumienie przenikały przez
szpary
Dotknęła mnie natura swoim palcem
szumiąc słowa, życie pije się jednym
haustem
On o oczach jak dwa jeziora w słońcu
lśniące - błyszczące dał mi rozkosz i
szczęście
Bolesław Zaja - slonzok
Komentarze (1)
Pierwsza część humorystyczna bardzo.
Druga to poezja.