W drodze do domu
Z dedykacją dla odwiedzających www.mojekredo.blog.onet.pl
Gdy las był już znużony
Moim ciągłym odwiedzaniem
Wtedy spadły wszystkie liście
A ja nadepnęłam na nie
Coś w głębi zaskomlało
Obok gałąź trzasnęła
Wtedy wyrósł wielki korzeń
A ja się potknęłam
Gdy wiatr skradł moje słowa
I deszcz zagłuszył krzyki
Poczułam coś na sobie
A to był wzrok dziki
Ja nie widziałam twarzy
Ja nic nie wiedziałam
Zebrałam prędko myśli
I w myślach zawołałam
W kręgu jestem otwartym
Bez początku i końca
W kręgu nieprzerwanym
Ziemi, Nieba i Słońca
Wiara nie jest lekarstem
Na diabelskie opętanie
Same diabły wiarę mają
I spojrzałam na nie
Nie narażę się na łzy
Oswoić się nie dałam
Jestem odpowiedzialna za to
Co oswoić chciałam
W tej chwili przemykają
Życia blaski i cienie
Ja wyrzekam się siebie
Niczego nie zmienię
Narodziłam się z wody
Zmieniam kształt jak ona
Zaszumiała mi w uchu
Że w wkrótce mnie pokona
Przestań mnie obserwować
Nie odprowadzaj do domu
Przecież wiesz, że nie uwierzą
Nie powiem nikomu
Miałam prośbę do Ciebie
Nim zbyt daleko zajdziesz
Nie zaglądaj w głąb duszy
Bo nic tam nie znajdziesz
Dziki wzrok ciągle był tam
Podążał za mymi krokami
Raz wezwany nie odpuści
Nawet gdy nie jesteśmy sami
Chciałabym godzić się z tym, czego nie potrafię zmienić i dążyć do tego, co zmienić bym mogła. Marzę, aby móc odróżniać jedno od drugiego.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.