W drodze na szczyt
podchodząc na Magurkę
Niewytrwali się wspinamy,
podchodzimy,
jakby nic się przed oczami nie
piętrzyło...
Kpimy, że to najtrudniejsze
stać się miało dużo wcześniej...
Jest już tyle gór za nami,
tylko jedna jest przed nami...
Wciąż za wcześnie...
Chcemy ciągle, by już wreszcie był ten
szczyt,
nie podejście.
Wciąż za wcześnie
chcemy żyć tą górą we śnie.
Wciąż za wcześnie...
A wieczorem
wspominamy trud minionej eskapady;
teraźniejszość i czas przeszły...
Planujemy, jakie szlaki przetrzeć,
jeszcze
jakie szczyty, jakie góry
nam pod stopy nie podeszły...
Wciąż za wcześnie...
Chcemy butni wciąż, by wreszcie
iść na szlaki łatwe śmiesznie.
Wciąż za wcześnie
chcemy żyć tym szczytem we śnie.
Wciąż za wcześnie...
Wyruszamy
w te wyprawy tak zwyczajnie jak na piwo,
pobłażliwie i leniwo...
Suma podejść nie istnieje;
góry wznoszą się do dołu;
piękne są,
gdy człowiek po nich snuje...
Magurka Wilkowicka, 2.maja 2001
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.