Droga do Bengazi
Dla wszystkich wielbicieli moich wypraw ;)
Stało się. Obawiałem się tego i to
bardzo, ale niestety, wezwanie o pomoc
nadeszło i stamtąd. Perkusja ACDC oznajmiła
kolejną wyprawę, niestety w niezbyt ciekawe
miejsce. Tym razem musiałem zabrać się
samolotem wraz z wierną jaguarzycą Łapą do
Libii. Na głównej drodze do Bengazi miałem
ochraniać ważne szychy z naszego rządu
"Banda facetów w garniturach nadętych jak
żaba na autostradzie" jakby im BOR-owcy nie
wystarczali, mieli tam mieć jakieś
spotkanie dyplomatyczne.
Kiedy już byłem na miejscu i wsiadłem do
limuzyny terenowej wraz z Łapą i
przejechaliśmy może z kilometr, a nastąpiły
wystrzały z karabinów. Szyby popękały, a
opony w terenówce zostały przebite.
- Panie Tomku niech pan coś zrobi -
powiedział jakiś frajer w garniturze od
Armaniego skulony pod siedzeniem.
Co ja mogę? Niech się BOR najpierw tym
zajmie, ale kiedy oni wyszli z pojazdu od
razu zostali rozbrojeni i to na Amen przez
terrorystów. Więc ogólnie nie było za
wesoło. Jakiś inny facet w garniturze
zaczął się modlić na cały głos.
Łapa warknęła. Ja korzystając z tego, że
mam kamizelkę kuloodporną wydostałem się
przez dziurę za bagażnikiem, biorąc ze sobą
łuk i wybuchowe strzały. Tylko cudem nie
zostałem dostrzeżony.
Właśnie w tym momencie, gdy się
wymykałem, dostrzegłem jednego szalonego
araba z al-Kaidy w turbanie i mundurku
reżimu Kadafiego...
W ręku trzymał groźnie wyglądający
zapalnik ładunku wybuchowego, którym był
opasany na klatce piersiowej. Widniało tam
zaledwie kilka kostek plastiku, ale i to by
wystarczyło, aby mocą odrzutu wysłać nas na
drugi koniec Sahary. Łapa wyskoczyła,
korzystając z okazji, że szaleniec uwagę
skupioną ma na mojej osobie. I w chwili gdy
krzyczał coś co brzmiało jak charkot
pijanego kojota, choć i tak przez szum
pustynnego wiatru dało się słyszeć:
- Allach ak-bar... - wtedy terrorysta
został pozbawiony dłoni z zapalnikiem,
którą odgryzła dzielna Łapa. Niestety gdy
odgryziona ręka upadała wyrzucona przez
jaguarzycę kilka metrów dalej, skurcz
palców wcisnął przycisk detonacji i
nastąpiła potężna eksplozja. Siła wybuchu
przewróciła samochód. Ja Poleciałem
kilkanaście metrów w tył upadając kością
ogonową na skałę, bolało. Kiedy dym opadł
ze łzami w oczach dostrzegłem, że Łapa leży
nieruchomo kilkanaście metrów do połowy
zagrzebana w piasku i podchodzi do niej
następny szaleniec z nożem tym razem, jakby
chciał sprawdzić czy żyje, a jeśli tak
dobić natrętnego jaguara.
- Goń, się - szepnąłem pod nosem i
złapałem za łuk leżący metr obok mnie, na
szczęście był cały.
Następnie jak najszybciej posłałem
strzałę w gościa z nożem. Trafiła go prosto
w usta, a wybuch subtelnie poszerzył mu
uśmiech oddzielając głowę od całej reszty
ciała przy okazji.
Łapa tylko udawała. Bo kiedy jakiś inny
psychol nachylił się nad nią ze niesławnym
AK-47, jaguarzyga skoczyła mu prosto w
twarz, nie muszę mówić, że na identyfikacji
nie byłoby co rozpoznawać.
Łapa podbiegła do mnie kilkoma kulawymi
susami, a ja ją poczochrałem po łbie.
Kiedy załatwiłem wojskowy śmigłowiec, by
nas zabrał do Bengazi, a telewizja w
koszarach robiła ze mną wywiad sceneria się
zmieniła. Byłem u koleżanki w domu i
patrzyłem z nią razem w telewizor oglądając
TVN24 gdzie podawali wiadomości o
zamachach w Libii.
Dalej to wiadomo co zrobiłem, gdy
opowiedziałem koleżance swoją przygodę,
notując w notesie zarazem. Jej słowa były
następujące:
- Jesteś wielki! - czy to prawda tego sam
nie wiem. Ale miło było usłyszeć takie
słowa. Najdziwniejsze jest to, że akcja
całej historii to dobre pół godziny jak nie
lepiej, a oglądaliśmy tą relacje dopiero od
dwóch minut. Sam czasami mam kłopot w
nadążaniu za własnymi myślami, ale na
wrażenia nie narzekam. Dlatego też dzielę
się nimi z wami, pozdrawiam serdecznie.
Nigdy nie rezygnujcie nawet z najmniejszych
marzeń, bo to, że coś nie dzieje się akurat
teraz, wcale nie oznacza, że już nigdy nie
nastąpi.
Bo wyobraźnia duża to prawdziwy dar,
wystarczy jej zaufać, a pozbędziesz się z
życia mar.
Pozdrawiamy - Tomek i dzielna jaguarzyca
Łapa!
Do następnej przygody, hej ;)
All rights reserved
Dziękuję za wszystkie głosy, wpisy, komentarze i wszystkie dobre jakże cenne rady. Raz jeszcze pozdrawiam świątecznie!
Komentarze (51)
ale przygoda czytałam z zapartym tchem,, pozdrawiam
Jak zawsze ciekawie i ekscytująco?
Tomku, nie ukrywam lubię te wasze wyprawy i nie
wyobrażam sobie Twoich historii bez jaguarzycy Łapy:)
Pozdrawiam jak zawsze serdecznie i uśmiech ślę, Ola:)
Witaj Tomku:)
No jak widzę przygód ciąg dalszy.Fajna przygoda:0
Pozdrawiam:)
np. tu zjedzona litera, albo po wybuchu urwało
"Co ja mogę? Nie się BOR najpierw tym zajmie, "
Chyba przed wybuchem było tak:
= Co ja mogę? Nie się BOR najpierw tym zajmie, Co ja
mogę? Niech się BOR najpierw tym zajmie, =
W tej całej akcji zamiast ciary, to pęknąć można ze
śmiechu, żeby nie kilka zgubionych liter (może to
wynik tego wybuchu granatu?), to nawet bym napisała -
ale potrafisz puszczać wodze fantazji.
Super przygoda.
Dobrej nocy:)
podziwiam Twoja fantazję i pomysły na przygody:-)
pozdrawiam
Dzięki za wieczorny uśmiech :)))
Fantazji Ci nie brakuję. To dobrze, tacy ludzie są
bardziej radośni.
Czyż nie prawda?
Pozdrawiam i zapraszam do swojej fantazji.
Bardzo na TAK. Pozdrawiam serdecznie Ciebie i Twoja
jaguarzyce, Lape.:)
Witaj,
podziw dla Twojej fantazji...
Dziękuję za pamięć.
Serdecznie Pozdrawiam.
Niech nadchodzące Święta Bożego Narodzenia dadzą Ci
wiele radości.
powiem ci szczerze od dzieciństwa mam własnych kilka
powieści które lubię przed snem kontynuować co noc w
swej głowie powodzenia i kup łapie na święta kawał
mięcha a nie ,tfu arabami się będzie dożywiać
mnie porywa łapa i oddać nie chce
Niesamowite przygody, a Łapa to najdzielniejsza z
jaguarzyc:)
Twoja wyobraźnia może porwać,
fajnie się czyta Tomku.
Pozdrawiam Grażyna :)
jesteś niesamowity, odjazdowe przygody, jedyne w swoim
rodzaju!