Droga życiowa
Krzyż na mojej drodze leży. Czy go
podniosę, czy szerokim łukiem ominę?
Czy zdołam udźwignąć swoją winę?
Czy drogę usłaną różami wybiorę? Czy w
największe wejdę ciernie?
Bym mógł Ci służyć wiernie.
Schylam się powoli, by nieść ten ciężar w
życia męce,
choć nie jest łatwo i bolą ręce,
to nie ugnę się, choćbym miał upaść nie
trzy razy, a trzy tysiące.
I choćby skórę paliło mi słońce.
A wraz z kolejnym upadkiem silniejszym
będzie me serce i dusza,
która tak bardzo ciało me do walki
zmusza.
I za każdym razem wstanę i dalej ruszę bo
wiara, nadzieja i miłość sił mi dodadzą
i bezpiecznie do końca tej drogi
doprowadzą.
A tam znajdę grób, przy którym spocznę i
głowę pochylę w pokorze,
lecz krzyża mego na bok nie odłożę...
Bo teraz z Tobą lżej go nieść.
Komentarze (5)
Czytając czułem się jak na Drodze Krzyżowej.
Sugestywny, w sam raz na Wielki Piątek.
Temat życiowy - pozdrawiam
Smutny temat ale życiowy. Poboba mi się. Pozdrawiam!
Trzeba mieć odwagę, aby wytrwale nieść swój krzyż i
aby nie zboczyć na drogę usłaną różami, choć wydaje mi
się, że pozornie... Droga przez ciernie dużo uczy i
wiele daje, jest bardzo cenna choć wymagająca...
Podoba mi się treść Twojego wiersza, jak i wykonanie.
Wesołych, rodzinnych Świąt życzę ;)
Krzyż niesiony przez dwie osoby zawsze łatwiej nieść.
Niezły wiersz, choć rymy mogłyby być ciut ciekawsze.
Pozdrawiam ;)