drzewa
tamtej jesieni dziwnie łkały liście
dręczone wiatrem bezimienne głosy
słońca okruchy tak jak czasy przyszłe
chciwym spojrzeniem chciałaś je wypłoszyć
poczułaś przecież drzewa tajemnice
nocą utkane kolorowe płótna
nie powiem kocham no i nie wykrzyczę
miłość zraniona może być okrutna
trwają w milczeniu a kark gnie wichura
spragnionych dłoni wyczuwając dotyk
może to teatr jednego aktora
gdzie drżące drzewa są jak narkotyk
Komentarze (25)
Obawy są częścią naszego życia.
Odczytuję jak AnnaB.
Czy ten wiersz jest o zranionej miłości ? A może
raczej o niespełnieniu, oczekiwaniu, obawach.
Bardzo ładny, choć smutny wiersz!
Pozdrawiam!
Pięknie:)
Poruszające słowa: zraniona miłość albo milczy, albo
próbuje dopiec.
Jak miło po latach spotkać Znajomego:)
podoba się:)
Miłość zraniona jest okrutna :( Odezwij sie :)
ściskam
Jak zwykle... miło poczytać.
:)