Dwa żywioły
Linią horyzontu złączone na wieki
daleko jako jedność nie mająca skazy
z bliska inny obraz się jawi niestety
gdyż walczą ze sobę wiele, wiele razy.
Oceanu ramiona, fale wielkie srogie
wichrem uderzone przyjmują wyzwanie
ku niebu unosząc swe potężne grzbiety
zmagają wzajemnie w turkusowej pianie.
Gdy niebo granatem twarz swą ozdobiło
wezwane pioruny na pomoc zdążają
wnet mocą błyskawic spowiło swe ciało
by w falę uderzyć litości nie znając.
Lecz burza jak każda odchodzi w oddali
gdy słońce mediator swe ześle promienie
by linią złocistą połączyć na nowo.
Zjednoczyć kochanków serc odmienne
cienie.
Komentarze (8)
Ładny wiersz ciekawie napisany.
Ogień, woda... czasem wiatr przychodzi z pomocą
Pozdrawiam :)
Żywioły pięknie opisujesz.....
I ważne, że po burzy słońce...
W Twoje literki się wsłuchuje....
Złocąc wspomnienia gorzkie.
ładny wiersz...można go odnieść również do życia
Ciekawy temat, przeczytałem z uwagą. Podoba mi się
porównanie. Pozdrawiam:)
O żywiołach ludzkich i ich walce ale gdy przenikanie
zawsze jest jedność Wiersz bardzo ładny w formie i
treści Ładna poezja
Ciekawe porównanie...ładny wiersz budzi wyobraźnie :)
po burzy zawsze jest pogoda nie tylko w
przyrodzie...związek bez kłótni byłby nudny