Dychotomia prostacza.
Dla K.
Wypluwam potok wyświechtanych słów,
by za chwile odpłynąć w milczeniu.
Śmieje się, przyznam, nawet szczerze,
a potem umierają zniechęcone usta.
Zamek z piasku zabrany przez przypływ.
Patrzę w zupełnie innym kierunku,
a tobie się wydaje, że rozumiesz.
Czytasz mnie jak szkolny podręcznik.
Tylko po zamknięciu błyszczącej okładki,
przestawiają się w nim wszystkie litery.
Mam alergie na upragniony stan
równowagi.
Kicham za każdym razem, gdy oszukuję
siebie.
Mimo to, nigdy nie staram się szukać
lekarstwa
na nieuleczalny wirus nadziei i
zapatrzenia.
Okno, w którym nie pali się już światło.
Chciałbym z tobą za ręce choćby nigdzie nie
iść...
"...to jak pierwsza miłość, nie zgaśnie to uczucie nigdy..."
Komentarze (2)
Ostatni wers nie wiedzieć czemu przypomniał mi utwór
Pezeta "Spadam". Co do wiersza : już w pierwszym
wersie zawarta jest piękna metafora. Cały wiersz
bardzo dobry.
I to są ludzkie problemy z którymi nie każdy sobie
radzi. Życzę poprawy klimatu wewnętrznego.