Dzieci w dniu narodzin
Co wywabiło te słodkie larwy z bezpiecznych
komór?
Teraz chłodne powietrze drapie im płuca.
Pierwsza przyczyna płaczu to zapach
oddalenia od gniazda, nagłe
napełnienie niczym. Na wzór
nadmuchiwania balonu:
małe pęcznieje tym,
co wciąż uchodzi
z matki.
Te rozkoszne poczwarki zanoszą się
krzykiem.
Wiedzą, że urosną z tego, co wyszarpią
jej z rąk. Już teraz uroczy złodzieje
wyczekują momentu, gdy sami
będą wreszcie mogli popełznąć
nieporadnie, przyziemnie,
gubić drogę raz po raz
i częściej szukać niż
iść przed siebie - w stronę
łupów.
Komentarze (13)
Ciekawie o macierzyństwie!
Podoba mi się obraz narodzin w Twoim wydaniu i
przekazujesz nam go z dużą dawką ciepła i przychylnego
nastawienia do "rozkosznych poczwarek", ale nie wiem
dlaczego smutny a może dlatego, że nie zawsze te
rozkoszne istotki stają się w dorosłym życiu pięknymi
motylami...
instynktownie czuje się dobry wiersz o instynkcie.
Masz bardzo plastyczną wyobraźnię Mirando, mi się
podoba, chociaż formą jestem zaskoczona:)
Walka o przetrwanie.
już i takie oswiadczenia spotykamy, świat zwariował,
to tak broni się natura?
Potrzasnęłaś inaczej.. po ciarki.
Gna je ciekawosc swiata.
Ciekawy formą i budową wiersz.
Litości!Wszystkie?!
Ciekawy pkt widzenia, odważny, skrajny. Pozdrawiam
Nie tym razem, jakoś nie przemówił, albo głuchnę
bardziej, za formą ciekawą głos.
przepiękny:)
interesujący. pozdrawiam ciepło :)