Dzieci ulicy
Pod szarym murem w ulewny dzień,
dostrzegasz smutny, dziecięcy cień.
Podchodzisz bliżej i patrzysz nań.
Poczuj to mocniej, jak one stań.
Na brudnych twarzach roztarte łzy,
ciuchy podarte tak jakby przez psy,
zapach od nich traca niemiły.
Te dzieci nigdy normalnie nie żyły.
Glodne, spragnione, bezdomne tak...
Bez matki, ojca jak wolny ptak.
Wolne jak ptaki leczy czy szczesliwe?
Bez szcześcia bo on jest zawsze
zdradliwe...
tak poprostu... nie badźmy obojętni na lost tych nieczemu niewinnych dzieci... =(
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.