Dziecko ulicy
Nad miastem czarne chmury
W pewnym domu żył chłopak calkiem ponury
Najpierw zmarła mu matka potem ojca
stracił
Ich śmiercia swój dług u Boga spłacił
Na bruk potem został wyrzucony
Dzieciak całkiem uczuć pozbawiony
Nic nie wiedział o luksusach
Swoje dobro znajdował w pokusach
Może myślal kiedyś o życiu innym
Lecz był oskarżany o wszystko czuł się
winnym
Kiedy dorastał wolal nie widzieć ludzi
Dzieciak co na ulicy sie zawsze budzi
Chłopak co go bieda otoczyła
Ciekawe co by było gdyby matka żyła
Ale niestety już umarła
Może do nieba dotarła
Jacek bo tak miał na imię
Spał na bruku nawet w zimie
Zbytnio nie wiedział co ze sobą zrobić
Miał tylko jeden plan-zarobić
Chodząc po ulicy ciągle o prace prosił
W końcu ją znalazł chłopak ulotki
roznosił
Tania praca 2 zł za godzine
Lecz mu o to nie chodziło chciał tylko
przetrwać zime
W końcu mu sie znudzilo
Z ulotkami w ręku bardzo zimno było
Postanowił poszukać coś nowego
I znalazł choc to nie marzenie jego
Trafił do pociągu PKP
Czyścił pomieszczenia z napisem WC
Pewnego dnia przupuszczał ze tak się
stanie
Szedł do pracy na ostatnie pożegnanie
Nie pozostawił listu bo nie mial dla
kogo
Przecież żyl bez rodziny bardzo ubogo
Po pracy o godzinie 18
Czekał na pociąg z nr 14
Jadacy trasą Gdynia-Kościerzyna
Stał na torach tu Historia się urywa
Konduktor nie zdążył wychamować
Chłopca juz nie szło uratować
Dziecko ulicy o wszystko oskarżane
Dziecko ulicy chodzące podłamane
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.