Dzień dobry, Zimo.
Dla mojej ukochanej pory roku - bielutkiej, śnieżnej, wesołej, cichutkiej, spokojnej, urokliwej, klimatycznej, ukochanej, melancholijnej.
Puk, puk - to ja przyszłam.
Otulona białą szatą
do kolan.
I z bielącym się wiankiem
na głowie - z białymi włosami.
świecę białą skórą,
i białymi oczami.
Białymi palcami,
odgarniam opadłe liście.
Przykrywam je - zmarźnięte,
bielutką kołderką,
pruszę na niedoskonały świat -
białe poduszki.
By zdrzemnął się chwilkę,
nie pędził tak,
nie gnał.
By mógł się przespać,
pod moją białą pierzyną.
Przytulę was - drzewa,
i was - kwiatuszki,
przytulę wszelkie budynki,
samochody,
polne dróżki.
Wszystko zaśnie cichutko
przykryte jasną bielą,
i tak pozostanie.
Aż nie będę musiała odejść,
po raz ostatni zalśnić białą suknią,
zaszeleścić,
i uciec -
poczekajcie na mnie.
Komentarze (1)
Gdyby tak przytulić sie do białej podusi i okryć
kołderka z platkow śniegu:-)