Dzień gniewu
Dzień w którym ,wpleciemy purpurową wstęge
istnienia
W zapach krwi otulonej stechlizną
spalonych domów
Dzień w którym ,doza hebanowej odwagi
poprowadzi
Stając w pierwszym szeregu zlinczowanych
nadzieii
Dzień w którym,szkarłat przelanej krwi
stworzy ocean goryczy
A my po kolana będziemy tonąc w czerwieni
nie znadując odsieczy
Dzień w którym, nie będzie dogmatów
Religią stanie się melancholijne wołanie
o śmierć
Dzień w którym, fałszywi prorocy zabiorą
głos
Wtykając stalowe ostrze w połamane
dłonie
Dzień w którym ,nie będzie już miłości
Uczucia staną w płomieniach na stosie
zapomnienia
Dzień w którym,zamordują dziecko myląc je z
kurczakiem
W narkotykowej łunie zasiadając do
obiadu
Dzień w którym,efekty aborcji upomną się o
matki
Z przeraźliwym płaczem na cmentarnych
alejach
Dzień w którym.noc stanie się dniem
Martwe słońce nie oświetli nam już
drogi
Dzień w którym,pokażemy prawdziwą twarz
Jedyne prawdziwe oblicze człowieka
Dzień w którym, nadejdzie czas sądu
Zabijemy się, wiedząc że nie ma Boga.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.