Dziennik sprzątacza Smith'a
Pieńdziesiont lat tema, w nocy sprężysty
jak teńcza, ścierać ja kurz z rakieta
kosmiczna, ja być dobra chłopak tylko
uczyć się w mierna, cienszka sytuacja
spoczywać w podłoga, bo brat być gruba na
dwa łoża. Ja wieńć pomysl praciować
w noc sypiać w dzień jak człowieka.
Tu w kosmos mówić bylejak z powoda nuda i
niechcienie ogólne, ale od poczontka. Ja
zahaczyć rękaw o kant rakieta i nie móć
siem odciepić. Tak wienć być w gwiazdy ja
teraz, między ksieńziciami trzepotać mi
wiatr włosa. Ah, ciuś tio za widocieczek
dryga mlićna byrdzo ślićna, tilko
simiotność i brak kaska
na ociach meńcy dziadośćwo. Ja siem naucić
mówić wiersza :
Nia ociach rakiety płyniom wiatry udieziają
się kobity
piersi ich ćwałują jak chmureczki
tylko pamieńć o nich przygasa po wieka
kiedy nie ja niawidziać ludzka mordka ja
juź niepamintać
ksztył ciła usticzka szmineczka
ja tyńczyć dla słuneczko
ja plyfać piod chmyreczką
ja spać psid gwizdyczką
Kyniec.
Komentarze (19)
Mie się podobać, bo ja mam uciulenie na puł gwizdny
;-)) Fontaśtic !
Bo mini jeszcze nigdy nie słyszałam Polaka tak
mówiącego nawet po 50-sieciu latach emigracji. Nie
sprzeczam się bo wszystko w życiu jest możliwe. Co do
wiersza Krzysztofa niewiele zrozumiałam z treści.
Spróbuję się jeszcze raz wgryźć w tekst. Pozdrowienia
:)))
No faktycznie fantastyka,
chociaż niektórzy takowe pisanie uskuteczniają,może
właśnie po latach emigracji,jak pisze bo mini.
Dzięki za uśmiech:)
/trzepotać mi wiatr włosa./ :))
Zulu Gula z Kosmosu...
albo nie jeden Polak po latach emigracji;)