Z dziennika anioła
Pochyliłem czoło nad Bożą istotą
Zakutą bezczelnie w kajdany własnych
cierpień
Modlitwa pochłaniała jego gniew
A dłońmi drżącymi kreślił znak krzyża na
piersi
Ronił łzy skruchy miłościwy Panie
W listach do świata oznajmił
"... Poematem nazywam swój los..."
Autorem swego życia chciał być
Słowem koić innych zranione dusze
Bezgranicznie ufał gwiazdom błyszczącym
Oddając się upalnemu dniu czekał na noc
Czarną siostrę wszystkich snów
Szeptał cicho do nieba że tęskni
Któż z nas nie tęskni za wolnością
Za weną co na ramieniu przysiada
... z dziennika anioła ...
Komentarze (1)
Naprawdę ładny wiersz, wiele wyraża. Pozdrawiam