echa
/Pamięci Heleny, mojej babci./
w echu zaklinam pamięć rozłożoną na
części,
w pogłosie stąpnięć, w wyblakłej wstążce
-
wije się wokół pożółkłych stronic.
rozsupłuję węzełek, badam załamania,
ślady soczystych barw.
głaszczę uśmiech spoza sepii, nad retro
kratą
i dystynkcjami kołnierzyka. zaglądam w
oczy
mirażom wysłuchiwanych wierszy.
odbijają się od dawno spłowiałych
wzorków na miodowym tle tamtej kuchni.
wyjmuję z echa perełki (śpiewają stare
nuty,
każda dźwięczy, zanim rozpłynie). za oknem
mgła
ścieli piernaty. skrzypi tapczan: - wiesz
co? bo ja nic.
rozsupłuję węzełki, uwalniam zapach
śliwkowej konfitury,
fartucha blisko policzka, z dala od
strachów.
w echu zaklinam pamięć. każda część pasuje
jak ulał.
zaklinam, echem jestem, z echa mój głos się
składa.
z sepii, kołnierza, fartucha, starego
tapczana.
bez nich pusta kartka, przezroczysta
poza.
bez dźwięków - nosiłabym obcą twarz.
Komentarze (19)
Pięknie.
Szkoda, że nie było mi dane poznać żadnej babci. Jedna
żyła 32, druga 54 lata.
Cóż można napisać - pięknie...
Pozdrawiam serdecznie :)
Zgadzam się z wyczerpującym komentarzem poprzedniczki.
Również pozdrawiam :)
Piękny wiersz.
Pozdrawiam :)