Elegie cd..
I
Komety spadają zawsze bezimiennie
Są ziarnkami słońc, które Bóg rozsiewa -
Wypuszczają pędy, srebrzyste promienie
Obejmując świat. Symbioza. Dłoń z nieba.
Komety drążą w nocach srebrzyste tunele
Niczym ziemskie krety: ślepo-
beznamiętnie
Czasami się przebije któraś na
powierzchnię
i przed białym światłem pokornie
uklęknie
Komety są kruche - niczym porcelana
Niczym ta staruszka, co siedzi przed
sklepem
I sprzedaje kwiaty w potłuczonych
dzbanach
Aż w końcu jej ogień złoży dłonie.
Pacierz.
Dzień jeszcze nie minął, choć siedzę tu
wiecznie
Mróz chwyta za skórę. Trzyma. Więc
zostanę.
II
Wszechświat się zająknął, popatrz spada
gwiazda
oto srebrny owoc z tej czarnej jabłoni
Kiedy Bóg odejdzie - znów jabłko zje
Adam
Posiądziemy prawdę, by trwać w niej.
Samotni
Pod kapturem nocy schowamy twarz bladą
lecz w świecie bez Boga nie zdołamy
uciec
z Ogrodów Edenu. Skuci w idealność
staniemy się niczym... doskonali ludzie.
Tu zgniecie nas prawda swym martwym
spojrzeniem
Doskonałej ciszy. Ugrzęźniemy w ciałach.
tak jak zieleń w drzewach zamkniętych przez
jesień.
aż w końcu dłoń blada nad wszystko się
wzniesie
Niczym w baśni wieża nad przeklęty pałac
Nie znajdziemy puenty, bo kto czyta baśnie
-
W idealnym świecie?
Komentarze (5)
Bardzo refleksyjnie, każesz się zatrzymać,
pozdrawiam:)
Podpisuję się pod komentarzem ula2ula.
bardzo dobry sens ważny Podoba mi się obraz i
wniosek:)
Z czystym sumieniem polecam ten utwór miłośnikom tej
formy ( i nie tylko ), do poczucia powiewu poezji (
również nauki, pani Julko56 ) Można klasycznie i
jednocześnie bardzo dobrze!!!
Bej powinien się uczyć sztuki u pana. Pozdrawiam i
będę czytała :)
O kometach zbyt mało wiem, druga część wiersza mnie
urzekła :)