Estyma
Zaklęta droga, ulica umarłych,
Pusty i ciemny dystrykt,
Fenomenalna mara ciszy
Przebija się przez życie.
Zamknęła moje usta oddechem:
Estyma! Estyma! Estyma!
Padnij na kolana przede mną!
Czarne kołyski w sierocińcach
Usypiają przeklęte potomstwo
Z niechcianych narodzin.
A ten bluszcz, co rośnie
Na zakrwawionym murze
Odbija moje oblicze w zatrutym
I popękanym lustrze wspomnień.
A gdy zaczniesz mnie wołać,
Przez sen, przez sen
To ja nie przyjdę do Ciebie,
Bo jestem dzieckiem nikczemnym,
Moje oczy nie mają rzęs,
A moje usta nie mają warg.
Nie zobaczę Cię, więc nigdy więcej,
Nie wypowiem Twojego imienia.
Natłok myśli uwolni powietrze,
Które zakończy to co rozpoczął los.
Krzycz do mnie i w myślach miej
Te słowa, dające mi siłę:
Estyma! Estyma! Estyma!
Komentarze (2)
Esotico głowa do góry początki zawsze nie sa
najłatwiejsze ale wytrwaj a miłośników Twojej poezji
zacznie przybywać, ciekawy wiersz pozdrawiam
Bardzo dobrze sie czyta Twoje dzielo. Wprowadzasz
fajna aure i dobrze opisujesz. Jestem za.