Euhemeryzm (fragment prozy)
Struktura społeczeństwa stoi nade mną i
poniżej mnie. Jest czymś najtrudniejszym do
zniszczenia, a jednocześnie najsłabszą
rzeczą, jaka istnieje.
Dylan Klebold
I. Liczydiablęta
Późne popołudnie. Ciągle boli w krzyżu.
Łupie. I kark. Jakbym zderzyła się z walcem
o napędzie śrubowym; przeklęty, sowiecki
pojazd marki ZIŁ wgniótł mnie w glebę,
sprawił, że stałam się żeńską wersją
Josepha Merricka, potworopodobnym
zwierzęciem.
Pierwszy i ostatni raz spałam na szezlongu.
Wiatr, gorączka, śnieżyca i jeszcze ten
przeklęty histeryk… Pić, Jezu, pić, zalać
przeziębienie sokiem jabłkowym ,,z prądem”.
Może dorzucę tabletkę musującą z witaminą
C.
Wirus ,,policyjny” zablokował Florowi
komputer i dzwoni do mnie, dzieciuch, w
środku nocy, niemalże z płaczem, że nie wie
co zrobić, nie zamierza płacić hakerom
trzystu pięćdziesięciu złotych, nawet
grosza nie da, że miał dwa antywirusy, a
chyba nawet trzy, że ściągnął całe darmowe
oprogramowanie antywirusowe świata, a mimo
wszystko komp mu padł, został zajęty przez
malware i ręce biedakowi drżą; ma
galopującą nerwicę, lapek to jego okno na
świat. Płakał, jak Boga kocham – beczał
niczym przedszkolak.
Trzydziestopięcioletni brzdąc. Satyra w
krótkich majteczkach. Śmiać się, płakać?
Niektórym nie dane jest dorosnąć, doznali
łaski wiecznego szczeniactwa. Do końca
pozostaną radośnie śmieszni, pocieszni
przygłupi. Smarkaterie, żłobkowicze,
abiturienci uniwersytetów minus pierwszego
wieku. Niemowlęta pod krawatami, duchowo
ledwie odrośli od ziemi. Wczoraj
wypowiedzieli pierwsze słowo, dziś
rozpoczynają pracę w korporacjach,
imprezują. Dla nich nie ma jutra. Neo punk
rock, ,,no future”. Życie trwa od jednego
koncertu do drugiego. Melanż, wypłakiwanie
się w telefon, gdy coś się schrzani, kupi
przeterminowane mleko, przypali makaron.
Ech, Florek… Beze mnie i matki zdechłbyś
jak ruda mysz. Twoje królestwo nie jest z
tego świata, nie przystajesz.
Obraz namalowany poza ramami, człowiek
wymykający się wszelkim schematom. Dureń,
mędrzec, bezbożny pomyleniec, guru
niezałożonej sekty. Zapakować cię do
pudełka i wrzucić do króliczej nory, na
drugą stronę lustra.
Wracaj do świata bajek, mały, półślepy
dziwolążku, tu nie masz czego szukać.
Rzeczywistość to zbyt trudna gra,
rozpaczliwie próbujesz opanować reguły.
Poddajesz się co krok. I znowu gonisz za
nieznanym, kluczysz. Nigdy nie będziesz
normalny. Jeszcze tego nie załapałeś. Miną
lata, nim dotrze do ciebie, jak bardzo się
różnisz od szarych Kowalskich i Nowaków.
Powiesisz się minutę później. Prawda cię
wyzwoli. Odfruniesz.
II. Kolejny rozdzialik o głupawym tytule
Ciemno. Gorączka. Wietrzysko robi demolkę w
sadku. Zamykam oczy. Jakiś dziwny dźwięk za
oknem. Nieprzyjemny. Wyobrażam sobie dwóch
szamanów, starych, wykonanych z kryształu
Indian tańczących między jabłonkami. Są
ubrani w plastikowo – metalowe kostiumy, na
głowach mają pióropusze z parzydełkami.
Chocholi taniec, ocieranie się o siebie. O
drzewa. Para wiekowych Szoszonów odprawia
rytuał ku czci równie szklanego Manitou.
Brrr…

Florian Konrad



Komentarze (9)
I
Witaj Florianku - ciekawie piszesz + pozdrawiam
serdecznie z uśmiechem wiosny.
Dzięki Florku za możliwość przebywania w Twoim
magicznym świecie.
Ciekawie się zaczyna, czekam na więcej:)
Serdeczności :)
Niejeden marzy o wymykaniu się wszelkim schematom...
Zamiast na lustra trzeba uważać na pokoje bez
klamek...
Ciekawy tekst.
Pozdrawiam :)
Bardzo fajnie. Z tym ransomwarem, abiturientami minus
pierwszego wieku ... Satyra w krótkich majteczkach.
Pierwsze skojarzenie jakie mi przyszło do głowy to
teksty zespołu Cool Kids of Death. Nie znam się na
pisaniu, ale wyczuwa się w Twoich tekstach iskrę i
świeżość. No i oczywiście "indiańską" duszę. Howgh :)
dobranoc. poprawię, za moment
ciekawe te majaki w malignie...:)
"Twoje królestwo nie jest z tego świata..."- dobre :)
prawie Jezus :) Dobranoc i zdrówka :)
/'radośnie śmieszni'- literówka/
oczywiście, całość zajmuje jeden zeszyt rękopisu
Ciekawie się zaczyna, rozumiem, że całość jest dużo
dłuższa, pozdrawiam.