Familoki
Koła w wieżach wyciągowych
tak jak szczyty tatr w oddali
nie z granitu skryte w śniegu
lecz z nieżywej z czarnej stali
Kiedyś w ruchu jak wiatraki
które stały dawniej w polu
życiem swoim nam mówiły
o górniczym trudzie, znoju
A tuż przy nich niedaleko
hałdy węgla za blokami
gdzie biedacy żeby przeżyć
węgiel nocą podkradali
Dziś na działkach pustką wieje
powyjeżdżał ród górniczy
w gołębnikach siedzą wrony
nikt się z nimi już nie liczy
Las zielony pokrył hałdy
jak całunem zapomnienia
więc dlatego o nich piszę
by wiedziały pokolenia
Nie zahuczy płomień w piecu
bo nie będzie węgla w domu
"fach" ten, ktoś zadecydował
nie potrzebny już nikomu
Ale mogą przyjść znów czasy
że powieje w izbie chłodem
ciepło wspomni wtedy człowiek
powiązane z tym zawodem
Komentarze (8)
Świetny opis, nasz, śląski, lokalny :)
Ładnie o przemijaniu. Też mieszkam na Śląsku i widzę
te zmiany.
>chyba familoki
> Tatr (z dużej litery)
>wg mnie: powiązanie z tym zawodem
pozdrawiam
Te widoki o których piszesz są mi bliskie, ładnie choć
smutno o przemijaniu...
Przywołujesz wspomnienia z dawnych lat.Kiedyś
mieszkałem na śląsku i owe widoki familioków nie były
mi obce.
Pozdrawiam.
Marek
Ładny wiersz, wspomnienie lat minionych. Pozdrawiam.
Zmiany bliskiego nam w dzieciństwie otoczenia
przytłaczają nas, bo są świadectwem (naszego też)
przemijania.
A turbiny elektrowni można napędzać gazem. Ale tylko
wtedy, kiedy nie ma wiatru i słońca. :)
Wiem Sławomirze, to nostalgia pisze ten wiersz.
Mieszkałem w Reptach śl. w zielonej oazie, parę
kilometrów odnich. Koniec epoki wągla, elektryczne
auta też nie są wyjściem, bo czym napędzać turbiny
elektrowni? Moje korzenie choć nie byłem górnikiem!
Rozumiem sentyment do kopalni węgla, do osiedli
górniczych, do ciężkiej, niebezpiecznej pracy. W
dzisiejszych czasach musimy patrzeć na opłacalność z
jednej strony, a z drugiej uwzględnić obciążenie
planety w wyniku spalania węgla.
Pozdrawiam serdecznie. :)