Feniks
Tonę, choć walczę z calych sił... to jednak
tonę...
Lecz pomimo tego że, pogrążam się w
odmętach... to spokuj ogarnia moją
duszę...
slyszę cichy, kojący szept...
...chodź kochany, chodź... to nie będzie
bolało, obiecuję... tylko chwilka, a
uwolnisz się od cierpienia, rozpaczy
bólu... chodź kochany, chodź...
Ten syreni szept, prowadzący mnie do zguby,
staje się taki kuszący... taki
pociągający...
Jak przez mgłę, widzę jak moja ręka siega
po przedmiot, który stanie się moim kluczem
do wolności...
Czuję chłodny dotyk metalu na skórze...
dotyk śmierci... już tylko jeden szybki,
mocny ruch...
I wtedy, z najgłębszych pokładów mojej
świadomości... dochodzą do mnie słowa,
które są dla mnie niczym lina ratunkowa,
rzucona mi przez...
...Darię, moją przyjaciółkę, błagającą mnie
żebym nie robił niczego głupiego...
...moją Upadłą Anielicę, karzącą mi
niepoddawać się, tylko wstać i dalej
walczyć z przeciwnościami losu...
Przed oczami staje mi obraz...
...mojej matki, stojącej nad moim pustym
ciałem...
...Kasi, mojej dziewczyny... w chwili kiedy
dowiaduje się o mojej...
Śmierci- nie tym razem!! Znowu nie udało ci
się mnie pokonać!!
Albowiem, dopóki ktoś mnie kocha, pamięta o
mnie, wspiera mnie...
Dopóki w czyimś sercu jest dla mnie
miejsce... to pozostanę niezwyciężony...
I nawet jeśli walka z tobą będzie ciężka,
to ja i tak odrodzę się... niczym Feniks z
popiołów!!!!
... dziękuję wszystkim tym, którzy nie pozwalali mi się poddać...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.