Fin de siecle
Jak anioł bez skrzydeł,
o piętach z hebanu
- mur tworzą ścisły:
te noce szału,
ów noce boleści:
z księżycem dzień się stapia.
Ach! rosną we mnie kaskady żalu
i tęcze bezbarwne
- w zanadrzu z grafitu horyzont,
w piersi serca atrapa.
Na płocie zaś duszę wieszam,
niczym płaszcz mokry.
To jeno deszcz cicho siąpi.
Niczyje kroki
- agonii, co mleczna
korzeniami we mnie na stóp sześć
zapuszcza.
Bez zmian w sztuce, codzienności, czy
rozdrożu,
W ciągu dalszym
tlisz się we mnie
śmiercią.
Komentarze (6)
Śmierć rządzi się swoimi prawami, czasem tak trudno
rozumem ją objąć...pozdrawiam serdecznie i życzę
miłego dnia
Bardzo wymowny wiersz .
śmierć ma dużo praw...
lecz nie dostanie ode mnie braw.
Pozdrawiam serdecznie
chyba miało być Fin de siecle.
Od chwili urodzenia zmierzamy do śmierci.
Piszesz interesująco, ale klimat jest tak mroczny, jak
na Twoj nick przystało.
Pozdrawiam.
Dobrze napisany chociaż dla mnie ziezrozumiały